Witajcie ;*
Postanowiłam rozpocząć nowe opowiadanie o Zaynie Maliku ;)
Prolog już jest a wkrótce pierwszy rozdział :D
http://d-ream-land.blogspot.com/ klikajcie.
Przeprowadzka! Chodzenie do szkoły. Nie na widzenie się. Odkrywanie prawdy. Zakochanie się? Zazdrość?
poniedziałek, 20 lipca 2015
sobota, 18 lipca 2015
Rozdział 31
Jest rozdział o naszym kochanym Maliku <3 :D
co myślicie o tym rozdziale?
*******************************
Z perspektywy Nicole:
Gdy zadzwonił dzwonek spakowałam podręcznik języka angielskiego do torby. Wyszłam z klasy jako ostatnia gdyż nie spieszyło mi się na kolejną lekcje. Oprócz trzech godzin katorgi w klasach muszę jeszcze napisać wypracowanie, postanowiłam że zostanę w szkolnej bibliotece i poszukam informacji. Jeśli chce mieć dobrą ocenę na półrocze to muszę świetnie napisać.
Spojrzałam na swoje czarne rurki i czarny sweter. Boże, dlaczego ubrałam się tak ciepło w taki upał jakby była zima? Gdyby nie było nikogo w pobliżu z chęcią bym wyskoczyła z ubrań i pobiegała na golasa.
Odrzuciłam moje długie włosy do tyłu. Chyba to znak by je związać w kucyk. W łazience znalazłam się bardzo szybko, przystanęłam przy lusterku nachyliłam się i zebrałam wszystkie włosy do kupy. Przydałaby się szczotka, ale oczywiście mam rozum w dupie a nie w głowie. Zawiązałam włosy na czubku głowy, wyprostowałam się i spojrzałam w lusterko.
Na mojej twarzy zakwitł paskudny rumieniec, a moje ciało naprawdę zaczęło parować.
Chłopacy oparci o parapet z rozbawieniem się mi przyglądali, może gdyby Zayna Malika przy nich nie było to może bym z siebie takiej onieśmielonej nie robiła.
Mulat wyszczerzył się ukazując proste jak śnieg zęby. Skrzyżował ręce na piersi i obdarował spojrzeniem.
Lustro jest bardzo duże i dobrze widzę odbijających się chłopaków, ale lepiej będzie jeśli odwrócę się do nich przodem. Nie lubię jak ktoś patrzy mi się na tyłek!
Zayn ubrany jak zawsze idealnie, czarne rurki idealnie na nim leżą tak jak i czarny podkoszulek. Och Malik, czyż nie wiesz że czarny kolor przyciąga ciepło? Musi mu być gorąco. Prychnęłam. Szybko oprzytomniałam.
Ręce na biodra i działamy.
- Co wy tu robicie? - Odezwałam się - Wypad z damskiej łazienki! - podniosłam głos.
Zobaczyłam zdziwienie na twarzach płci przeciwnej.
- Wyraziłam się chyba jasno! - warknęłam - Myślicie, że wolno wam wchodzić gdzie tylko chcecie? - zapytałam - Nie! Wiecie co to prywatność? Kobiety tego potrzebują, prywatność jest nam bardzo cenna! Powinniście się wstydzić, że nawet w łazience zakłócacie nam spokój! Boże, że stworzyłeś nam takich idiotów! - szepnęłam ostatnie zdanie bardziej do siebie - Jeden z nich miał się odezwać - nie skończyłam, powiedzcie mi czy kobiety wchodzą od tak sobie - pstryknęłam palcami - do waszej toalety? - Chyba mam racje, ktoś powinien ich przycisnąć, mają zapamiętać Nicole Kim!
Tylko nie patrz na Zayna. Tylko nie patrz. Musiałam spojrzeć, musi zawzięcie o czymś myśleć.
Uśmiechnął się łobuzersko.
- Fajne przedstawienie odegrałaś - odezwał się z chrypką. - zajmę się tym - zwrócił się do chłopaków. Podszedł do mnie i spojrzał. Jest za blisko, czuje jego perfumy. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię to chyba upadnę. Położyłam na jego twardej klatce piersiowej dłoń i użyłam siły. Zrobił krok do tyłu. Jego brwi prawie się złączyły, czyżby mu się cos nie spodobało?
Och, naprawdę Malik dobrze wygląda w dłuższych włosach oraz w kilkudniowym zaroście.
Nigdy nie wiedziałam tak przystojnego mężczyzny.
Nikola obudź się! Może jest przystojny, ale to zadufany w sobie idiota! Tak, tutaj mamy racje.
Czarnowłosego ręce wylądowały na mojej tali, jego palce prawej dłoni fajnie gilgotały mój bok. Dobrze wie jak rozbudzić zmysły kobiety, tym razem udało mu się też.
- To jest męska łazienka - usłyszałam, ale byłam w krainie fantazji. Po raz kolejny!
Oprzytomniałam gdy poczułam wędrującą dłoń w stronę mojego tyłka, szybko złapałam za jego palce, nie podoba mi się takie zachowanie, a tym bardziej gdy jest na pokaz. Zerknęłam na kolegów Malika, na szczęście byli zajęci.
Przypomniałam sobie co powiedział chłopak. Zerknęłam na drzwi i zobaczyłam znaczek oznaczający męską toaletę. Zarumieniłam się po raz kolejny tego dnia, chyba zaraz zapadnę się pod ziemię. Jak mogłam być tak głupia i ślepa.
- Ja chyba już pójdę - Wyrwałam się i nie patrząc na Malika wyszłam z łazienki. - Ty idiotko! - Moja dłoń zetknęła się z czołem. Ała.
Chyba już nigdy na niego nie spojrzę.
Zapomnij o tym.
Po lekcjach, skierowałam się w stronę szkolnej biblioteki, po kilku minutach byłam przy meblu z książkami. Przy pomocy starszej bibliotekarki odnalazłam potrzebne ale trochę zniszczone książki. Usiadłam przy drewnianym stoliku, otworzyłam książkę o specyficznym zapachu.
Po dwóch godzinach na kartce znalazło się całe wypracowanie, wystarczy je trochę dopracować i będzie skończone. Jestem zadowolona ale także zmęczona. Dzisiejszy dzień był męczący. Westchnęłam głośno, chyba trzeba się pomału zbierać do domu. Spakowałam swoje rzeczy do torby, odłożyłam na swoje miejsce książki i pożegnałam się z sympatyczną bibliotekarką.
Zbiegłam ze schodów i z dwóch ostatnich schodków zeskoczyłam. Z impetem uderzyłam całym ciałem w inne. Zawsze muszę się w cos wpakować, tarapaty mnie tak bardzo lubią.
- Co ty kobieto wyprawiasz?! - Warkną ktoś - może byś uważała jak chodzisz, chyba nie chcesz nikogo zabić!
Dlaczego jak światło jest potrzebne to go nie ma?
- To twoja wina, po co się skradasz? - uniosłam dumnie głowę i oskarżająco puknęłam palcem wskazującym w klatkę piersiową wysokiego mężczyzny. Jak na zawołanie światło zapaliło się.
Wielkie zaskoczenie nad złością wzięło górę
- Malik! Śledzisz mnie? - odsunęłam się od niego jak najdalej. Prychnął lekceważąco i delikatnie popchnął na ścianę.
Podszedł do mnie i złapał za biodra. Wywróciłam oczami, przekrzywił głowę wlepiając swój wzrok w moje oczy. Uśmiechnął się łobuzersko i złapał za mój kucyk i pociągnął do dołu.
- o wiele lepiej - szepną do mojej szyi.
Na mojej szyi wylądowały jego usta, całował ją, gryzł i nawet lizał. Może wydawać się to obrzydliwe, ale gdy całuje cię ktoś tak przystojny na wszystko pozwolisz. Chociaż ja nie powinnam!
Och, muszę dotknąć jego włosów! Są na pewno delikatne i miękkie. Bardzo szybko otrzeźwiałam gdy poczułam ból. Jęknęłam i odepchnęłam od siebie.
- Ty idioto! - Nie zwracałam już uwagi co mówię, a tym bardziej jak mówię. Dotknęłam bolącego miejsca.
- To mała pamiątka - uśmiechnął się, ale bardzo szybko wrócił do kamiennego wyrazu twarzy- I udam że nie słyszałem jak mnie nazwałaś, nie podoba mi się gdy tak do mnie mówisz.
- Na pochwałę nie zasługujesz! - warknęłam i odwróciłam do niego plecami i ruszyłam przed siebie - Chcę trochę prywatności więc nie śledź mnie! - Wrzasnęłam na odchodne. A co, nie będzie mi rozkazywał. Uśmiechnęłam się.
- Nie śledziłem cię! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i przyłożyłam ręce do bioder i oskarżająco na niego spojrzałam. Mój wskazujący palec wystawiłam w jego stronę.
- Więc co tu robisz? - zapytałam
- Byłem na basenie - wytłumaczył, dopiero zobaczyłam jego jeszcze delikatnie mokre włosy. Boże, znowu zrobiłam z siebie idiotkę. Najpierw w łazience, a teraz tutaj. Zarumieniłam się. Zamknęłam oczy, musisz się uspokoić.
Spojrzałam na zegarek na ręku, moje oczy wyszły z orbit. Za dwie minuty mam autobus.
Kurde jak on mnie o onieśmiela. uśmiechnęłam się z zakłopotaniem i po chwili już mnie przy nim nie było. Ruszyłam biegiem w stronę przystanku autobusowego.
No tak spóźniłam się, mój autobus właśnie dojeżdżał do skrzyżowania. No dzięki Malik za wszystko, teraz muszę czekać na kolejny autobus.
Z wściekłością kopnęłam duży kamień który poleciał w stronę ulicy. Nie wiem co było gorsze. To, że palce zaraz mi chyba odpadną z bólu czy to, że kamień uderzył w szybę samochodu.
Podbiegłam kulejąc do samochodu.
- Kurwa! - Usłyszałam. - Co zrobiłaś? - wrzasnął
- Boże, przepraszam, pokryje wszystkie koszty - Złapałam się za głowę i szybko otworzyłam tylnie drzwi i zaczęłam sprzątać rozbitą szybę z siedzenia.
- Ej, co ty robisz? - Wrzasną. Złapał mnie mocno za łokieć - Chcesz się skaleczyć?
Spojrzał na moje ręce.
- Chce posprzątać swój bałagan więc odczep się - Odepchnęłam Malika od siebie i wzięłam duży odłamek szkła do ręki i szybko odłożyłam na miejsce - A zresztą sam posprzątaj, to twoja wina! - warknęłam. - Gdybyś mnie nie zagadał to bym się nie spóźniła na autobus i to wszystko nie miało by miejsca!
- Jesteś naprawdę denerwującą kobietą! - warknął - Ciesz się, że dzisiaj mam lepszy humor! - Złapał się za włosy - Ale i co z tego, tak mam ochotę cię ukarać za dzisiejszy dzień!
- Przesłyszałam się ?
Spiorunował mnie wzrokiem, a następnie spojrzał na kamień.
- Lubię karać kobiety, a ciebie ukarałbym z przyjemnością. - podniósł kamień - Jak to zrobiłaś? - zapytał.
Jęknęłam, noga nadal boli.
- Już mnie nie musisz karać - Zażartowałam - Bo już dostałam za swoje! - Oparłam się o bagażnik jego samochodu.
- Dobrze wiemy, że chodzi mi o inną kare - Złapał mnie za biodra i posadził na bagażniku, zdjął buta i skarpetkę. Pisnęłam. - Jak to możliwe, że taka mała kobietka potrafi tak mocno kopnąć kamień.
- Co ty robisz? - wrzasnęłam i miałam go kopniakiem odepchnąć ale złapał za moją stopę i przyjrzał się palcom. Ten gest był miły. Dotknął, ale trochę za mocno - Ała, uważaj, boli!
- Trochę poobijane - Pomasował je delikatnie i nałożył skarpetkę. - Nadal nie wiem po co to zrobiłaś.
- Wkurzyłam się!
- Kamień nic ci nie zrobił, po co go kopać - tym razem on zażartował, skrzywiłam się.
Oparł się rękoma po obu stronach moich ud i wlepiał swój wzrok w moje oczy. Trwało to za zbyt długo, jego humor znacznie się pogorszył, oczy przybrały ciemniejszy kolor.
- Nakładaj buta i złaź - cofnął się, nałożyłam go bardzo szybko. - autobus masz za godzinę, chyba nie będziesz tak długo czekać więc odwiozę cię - Wsiadł do samochodu. Dlaczego jest taki zły? - Długo mam jeszcze czekać?! - warknął
Ma racje, chce się szybko znaleźć w domu. Okrążyłam samochód kulejąc. Wsiadłam i zapięłam pasy. Ruszył z piskiem opon, chciałam się zapytać o co chodzi, ale bałam się. Jest naprawdę wściekły.
Lepiej nie zaczepiać rozjuszanego byka.
Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie.
Zatrzymał się pod moim domem.
- Za szybę nie musisz płacić - mówił do mnie patrząc przed siebie, czyli na ulicę. - I będzie lepiej gdy będziesz się trzymała ode mnie z daleka. - Mówiąc te zdanie spojrzał na mnie.
- Ale...
- lepiej będzie jeśli pójdziesz - Przegryzłam wargę przyglądając się mu - Nie wyraziłem się jasno do kurwy?! Wypad! - warknął.
Podskoczyłam na siedzeniu, szybko odpięłam pas, wzięłam do ręki torebkę i sweter który zdjęłam w samochodzie jadąc do domu. Zamykając z impetem drzwi zatrzasnęłam swoje ubranie. Otworzyłam drzwi i wyrwałam sweter, ja poszłam do domu, a Zayn pojechał w swoją stronę.
Gdy się znalazłam w swoim pokoju upadłam plecami na łóżko i zamknęłam oczy.
Zayn Malik mnie denerwuje!
To on ma się trzymać ode mnie z daleka!
co myślicie o tym rozdziale?
*******************************
Z perspektywy Nicole:
Gdy zadzwonił dzwonek spakowałam podręcznik języka angielskiego do torby. Wyszłam z klasy jako ostatnia gdyż nie spieszyło mi się na kolejną lekcje. Oprócz trzech godzin katorgi w klasach muszę jeszcze napisać wypracowanie, postanowiłam że zostanę w szkolnej bibliotece i poszukam informacji. Jeśli chce mieć dobrą ocenę na półrocze to muszę świetnie napisać.
Spojrzałam na swoje czarne rurki i czarny sweter. Boże, dlaczego ubrałam się tak ciepło w taki upał jakby była zima? Gdyby nie było nikogo w pobliżu z chęcią bym wyskoczyła z ubrań i pobiegała na golasa.
Odrzuciłam moje długie włosy do tyłu. Chyba to znak by je związać w kucyk. W łazience znalazłam się bardzo szybko, przystanęłam przy lusterku nachyliłam się i zebrałam wszystkie włosy do kupy. Przydałaby się szczotka, ale oczywiście mam rozum w dupie a nie w głowie. Zawiązałam włosy na czubku głowy, wyprostowałam się i spojrzałam w lusterko.
Na mojej twarzy zakwitł paskudny rumieniec, a moje ciało naprawdę zaczęło parować.
Chłopacy oparci o parapet z rozbawieniem się mi przyglądali, może gdyby Zayna Malika przy nich nie było to może bym z siebie takiej onieśmielonej nie robiła.
Mulat wyszczerzył się ukazując proste jak śnieg zęby. Skrzyżował ręce na piersi i obdarował spojrzeniem.
Lustro jest bardzo duże i dobrze widzę odbijających się chłopaków, ale lepiej będzie jeśli odwrócę się do nich przodem. Nie lubię jak ktoś patrzy mi się na tyłek!
Zayn ubrany jak zawsze idealnie, czarne rurki idealnie na nim leżą tak jak i czarny podkoszulek. Och Malik, czyż nie wiesz że czarny kolor przyciąga ciepło? Musi mu być gorąco. Prychnęłam. Szybko oprzytomniałam.
Ręce na biodra i działamy.
- Co wy tu robicie? - Odezwałam się - Wypad z damskiej łazienki! - podniosłam głos.
Zobaczyłam zdziwienie na twarzach płci przeciwnej.
- Wyraziłam się chyba jasno! - warknęłam - Myślicie, że wolno wam wchodzić gdzie tylko chcecie? - zapytałam - Nie! Wiecie co to prywatność? Kobiety tego potrzebują, prywatność jest nam bardzo cenna! Powinniście się wstydzić, że nawet w łazience zakłócacie nam spokój! Boże, że stworzyłeś nam takich idiotów! - szepnęłam ostatnie zdanie bardziej do siebie - Jeden z nich miał się odezwać - nie skończyłam, powiedzcie mi czy kobiety wchodzą od tak sobie - pstryknęłam palcami - do waszej toalety? - Chyba mam racje, ktoś powinien ich przycisnąć, mają zapamiętać Nicole Kim!
Tylko nie patrz na Zayna. Tylko nie patrz. Musiałam spojrzeć, musi zawzięcie o czymś myśleć.
Uśmiechnął się łobuzersko.
- Fajne przedstawienie odegrałaś - odezwał się z chrypką. - zajmę się tym - zwrócił się do chłopaków. Podszedł do mnie i spojrzał. Jest za blisko, czuje jego perfumy. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię to chyba upadnę. Położyłam na jego twardej klatce piersiowej dłoń i użyłam siły. Zrobił krok do tyłu. Jego brwi prawie się złączyły, czyżby mu się cos nie spodobało?
Och, naprawdę Malik dobrze wygląda w dłuższych włosach oraz w kilkudniowym zaroście.
Nigdy nie wiedziałam tak przystojnego mężczyzny.
Nikola obudź się! Może jest przystojny, ale to zadufany w sobie idiota! Tak, tutaj mamy racje.
Czarnowłosego ręce wylądowały na mojej tali, jego palce prawej dłoni fajnie gilgotały mój bok. Dobrze wie jak rozbudzić zmysły kobiety, tym razem udało mu się też.
- To jest męska łazienka - usłyszałam, ale byłam w krainie fantazji. Po raz kolejny!
Oprzytomniałam gdy poczułam wędrującą dłoń w stronę mojego tyłka, szybko złapałam za jego palce, nie podoba mi się takie zachowanie, a tym bardziej gdy jest na pokaz. Zerknęłam na kolegów Malika, na szczęście byli zajęci.
Przypomniałam sobie co powiedział chłopak. Zerknęłam na drzwi i zobaczyłam znaczek oznaczający męską toaletę. Zarumieniłam się po raz kolejny tego dnia, chyba zaraz zapadnę się pod ziemię. Jak mogłam być tak głupia i ślepa.
- Ja chyba już pójdę - Wyrwałam się i nie patrząc na Malika wyszłam z łazienki. - Ty idiotko! - Moja dłoń zetknęła się z czołem. Ała.
Chyba już nigdy na niego nie spojrzę.
Zapomnij o tym.
Po lekcjach, skierowałam się w stronę szkolnej biblioteki, po kilku minutach byłam przy meblu z książkami. Przy pomocy starszej bibliotekarki odnalazłam potrzebne ale trochę zniszczone książki. Usiadłam przy drewnianym stoliku, otworzyłam książkę o specyficznym zapachu.
Po dwóch godzinach na kartce znalazło się całe wypracowanie, wystarczy je trochę dopracować i będzie skończone. Jestem zadowolona ale także zmęczona. Dzisiejszy dzień był męczący. Westchnęłam głośno, chyba trzeba się pomału zbierać do domu. Spakowałam swoje rzeczy do torby, odłożyłam na swoje miejsce książki i pożegnałam się z sympatyczną bibliotekarką.
Zbiegłam ze schodów i z dwóch ostatnich schodków zeskoczyłam. Z impetem uderzyłam całym ciałem w inne. Zawsze muszę się w cos wpakować, tarapaty mnie tak bardzo lubią.
- Co ty kobieto wyprawiasz?! - Warkną ktoś - może byś uważała jak chodzisz, chyba nie chcesz nikogo zabić!
Dlaczego jak światło jest potrzebne to go nie ma?
- To twoja wina, po co się skradasz? - uniosłam dumnie głowę i oskarżająco puknęłam palcem wskazującym w klatkę piersiową wysokiego mężczyzny. Jak na zawołanie światło zapaliło się.
Wielkie zaskoczenie nad złością wzięło górę
- Malik! Śledzisz mnie? - odsunęłam się od niego jak najdalej. Prychnął lekceważąco i delikatnie popchnął na ścianę.
Podszedł do mnie i złapał za biodra. Wywróciłam oczami, przekrzywił głowę wlepiając swój wzrok w moje oczy. Uśmiechnął się łobuzersko i złapał za mój kucyk i pociągnął do dołu.
- o wiele lepiej - szepną do mojej szyi.
Na mojej szyi wylądowały jego usta, całował ją, gryzł i nawet lizał. Może wydawać się to obrzydliwe, ale gdy całuje cię ktoś tak przystojny na wszystko pozwolisz. Chociaż ja nie powinnam!
Och, muszę dotknąć jego włosów! Są na pewno delikatne i miękkie. Bardzo szybko otrzeźwiałam gdy poczułam ból. Jęknęłam i odepchnęłam od siebie.
- Ty idioto! - Nie zwracałam już uwagi co mówię, a tym bardziej jak mówię. Dotknęłam bolącego miejsca.
- To mała pamiątka - uśmiechnął się, ale bardzo szybko wrócił do kamiennego wyrazu twarzy- I udam że nie słyszałem jak mnie nazwałaś, nie podoba mi się gdy tak do mnie mówisz.
- Na pochwałę nie zasługujesz! - warknęłam i odwróciłam do niego plecami i ruszyłam przed siebie - Chcę trochę prywatności więc nie śledź mnie! - Wrzasnęłam na odchodne. A co, nie będzie mi rozkazywał. Uśmiechnęłam się.
- Nie śledziłem cię! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i przyłożyłam ręce do bioder i oskarżająco na niego spojrzałam. Mój wskazujący palec wystawiłam w jego stronę.
- Więc co tu robisz? - zapytałam
- Byłem na basenie - wytłumaczył, dopiero zobaczyłam jego jeszcze delikatnie mokre włosy. Boże, znowu zrobiłam z siebie idiotkę. Najpierw w łazience, a teraz tutaj. Zarumieniłam się. Zamknęłam oczy, musisz się uspokoić.
Spojrzałam na zegarek na ręku, moje oczy wyszły z orbit. Za dwie minuty mam autobus.
Kurde jak on mnie o onieśmiela. uśmiechnęłam się z zakłopotaniem i po chwili już mnie przy nim nie było. Ruszyłam biegiem w stronę przystanku autobusowego.
No tak spóźniłam się, mój autobus właśnie dojeżdżał do skrzyżowania. No dzięki Malik za wszystko, teraz muszę czekać na kolejny autobus.
Z wściekłością kopnęłam duży kamień który poleciał w stronę ulicy. Nie wiem co było gorsze. To, że palce zaraz mi chyba odpadną z bólu czy to, że kamień uderzył w szybę samochodu.
Podbiegłam kulejąc do samochodu.
- Kurwa! - Usłyszałam. - Co zrobiłaś? - wrzasnął
- Boże, przepraszam, pokryje wszystkie koszty - Złapałam się za głowę i szybko otworzyłam tylnie drzwi i zaczęłam sprzątać rozbitą szybę z siedzenia.
- Ej, co ty robisz? - Wrzasną. Złapał mnie mocno za łokieć - Chcesz się skaleczyć?
Spojrzał na moje ręce.
- Chce posprzątać swój bałagan więc odczep się - Odepchnęłam Malika od siebie i wzięłam duży odłamek szkła do ręki i szybko odłożyłam na miejsce - A zresztą sam posprzątaj, to twoja wina! - warknęłam. - Gdybyś mnie nie zagadał to bym się nie spóźniła na autobus i to wszystko nie miało by miejsca!
- Jesteś naprawdę denerwującą kobietą! - warknął - Ciesz się, że dzisiaj mam lepszy humor! - Złapał się za włosy - Ale i co z tego, tak mam ochotę cię ukarać za dzisiejszy dzień!
- Przesłyszałam się ?
Spiorunował mnie wzrokiem, a następnie spojrzał na kamień.
- Lubię karać kobiety, a ciebie ukarałbym z przyjemnością. - podniósł kamień - Jak to zrobiłaś? - zapytał.
Jęknęłam, noga nadal boli.
- Już mnie nie musisz karać - Zażartowałam - Bo już dostałam za swoje! - Oparłam się o bagażnik jego samochodu.
- Dobrze wiemy, że chodzi mi o inną kare - Złapał mnie za biodra i posadził na bagażniku, zdjął buta i skarpetkę. Pisnęłam. - Jak to możliwe, że taka mała kobietka potrafi tak mocno kopnąć kamień.
- Co ty robisz? - wrzasnęłam i miałam go kopniakiem odepchnąć ale złapał za moją stopę i przyjrzał się palcom. Ten gest był miły. Dotknął, ale trochę za mocno - Ała, uważaj, boli!
- Trochę poobijane - Pomasował je delikatnie i nałożył skarpetkę. - Nadal nie wiem po co to zrobiłaś.
- Wkurzyłam się!
- Kamień nic ci nie zrobił, po co go kopać - tym razem on zażartował, skrzywiłam się.
Oparł się rękoma po obu stronach moich ud i wlepiał swój wzrok w moje oczy. Trwało to za zbyt długo, jego humor znacznie się pogorszył, oczy przybrały ciemniejszy kolor.
- Nakładaj buta i złaź - cofnął się, nałożyłam go bardzo szybko. - autobus masz za godzinę, chyba nie będziesz tak długo czekać więc odwiozę cię - Wsiadł do samochodu. Dlaczego jest taki zły? - Długo mam jeszcze czekać?! - warknął
Ma racje, chce się szybko znaleźć w domu. Okrążyłam samochód kulejąc. Wsiadłam i zapięłam pasy. Ruszył z piskiem opon, chciałam się zapytać o co chodzi, ale bałam się. Jest naprawdę wściekły.
Lepiej nie zaczepiać rozjuszanego byka.
Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie.
Zatrzymał się pod moim domem.
- Za szybę nie musisz płacić - mówił do mnie patrząc przed siebie, czyli na ulicę. - I będzie lepiej gdy będziesz się trzymała ode mnie z daleka. - Mówiąc te zdanie spojrzał na mnie.
- Ale...
- lepiej będzie jeśli pójdziesz - Przegryzłam wargę przyglądając się mu - Nie wyraziłem się jasno do kurwy?! Wypad! - warknął.
Podskoczyłam na siedzeniu, szybko odpięłam pas, wzięłam do ręki torebkę i sweter który zdjęłam w samochodzie jadąc do domu. Zamykając z impetem drzwi zatrzasnęłam swoje ubranie. Otworzyłam drzwi i wyrwałam sweter, ja poszłam do domu, a Zayn pojechał w swoją stronę.
Gdy się znalazłam w swoim pokoju upadłam plecami na łóżko i zamknęłam oczy.
Zayn Malik mnie denerwuje!
To on ma się trzymać ode mnie z daleka!
poniedziałek, 13 lipca 2015
Rozdział 30
Jest rozdział, ale bardzo krótki :(
kolejny będzie dłuższy, obiecuję.
Wdzięczna za komentarze będę ;)
*****************************************
Z perspektywy Izabelli:
Byłam druga.
Odetchnęłam ze strachu i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy znalazł się obok mnie Styles. Trząsł mną. Otworzyłam oczy i podniosłam brwi. Coś gadał, ale byłam głucha. Kręciło mi się w głowię, a w ustach czułam żółć.
Kiedy oprzytomniałam otworzyłam usta aby coś powiedzieć .
- Co? - wydukałam
- Wszystko z nią w porządku ? - spytał facet
- chyba tak - powiedział Styles - dobrze się czujesz ? - wrzasnął mi prosto do ucha.
Wzruszyłam ramionami. Wezbrała we mnie wściekłość i odepchnęłam zielonookiego od siebie.
- na pewno dobrze się czujesz ? - spytał jeden z kolesi
- znakomicie - odpowiedziałam cynicznie. Roześmiali się niektórzy.
- Uważaj na tą małą - Jeden z nich walną lekko łokciem w brzuch Stylesa, ale bardzo szybko został odepchnięty przez zdenerwowanego chłopaka.
- Spokojnie chłopcy, chyba trzeba się rozliczyć - Puścił oczko do mnie, a ja na ten gest wywróciłam oczami. Oparłam się o samochód mojego wroga, po piętnastu minutach nudzenia się i patrzenia w ziemię zobaczyłam duże, czarne buty loczka.
- Możemy już jechać? - nie uzyskałam odpowiedzi - Dupek! - wsiadłam do jego czarnego potwora. Brwi bruneta przybrały prostą linię.
Boże, rusz ten zgrabny tyłek. Dochodzi już dwudziesta! Chyba nie powiedziałam tego na głos? Jak na zawołanie znalazł się w samochodzie.
Skrzyżowałam na piersi ręce, ależ on mnie denerwuje!
Ruszył z piskiem opon. Ciężko było się nam przebić przez tłumy ludzi, ale pomału wydostaliśmy się.
Jest za zbyt cicho. Chyba pora się odezwać.
- Dlaczego ja ? - spytałam się
Kiedy nie odpowiedział, głośno westchnęłam.
- Czy chociaż raz byś mógł odpowiedzieć na moje pytanie ?! - odezwałam się podniosłym głosem.
Spojrzał na mnie z politowaniem...zaschło mi w gardle.
- Chciałaś się zabić ? - spytał nie odpowiadając na pytanie.
- Odpowiedz - Warknęłam.
Kiwnął głową
- Przejechałaś na skrzyżowaniu, zaimponowałaś mi - Prychnęłam - Byłem ciekaw na co cię stać- wzruszył ramionami.
- Tylko dlatego ? - wykrzyczałam - Te całe zamieszanie to twoja wina!
- To nie ja wpadłem w poślizg - warknął - więc nie zwalaj winy na mnie!
- Jakbyś mnie nie wezwał na pojedynek to nic by się nie stało.
- Toż nic się nie stało, żyjesz! - uśmiechnął się z drwiną. - Ale była też druga opcja - podrapał się po brodzie. Czyżby? - Mogłaś odmówić - Dotknął delikatnie mojego kolana, trzepnęłam go mocno po łapach. Roześmiał się głośno. - Lubię ostre panienki! - Walnęłam go pięścią w ramię.
Spiorunował mnie groźnie wzrokiem.
- Wszystkich zaskoczyłaś - przerwał krępującą ciszę - Mówili że dobrze ci poszło, jak na kobietę oczywiście - Bardzo szeroki uśmiech rozkwitł, ale bardzo szybko zrzedła mina gdy się ponownie odezwał - Ale wiedzieli, że nie pokonasz mnie - Prychnęłam. Pozostawię to bez komentarza!
Chociaż nie!
- Na zakręcie dałam radę...może bym wygrała - wzruszyłam ramionami.
Zaczął się śmiać.
- Nikt mnie jeszcze nie pokonał - Szczęka opadła mi do samej ziemi.
- Jeszcze zobaczymy - Powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. - A ty się zdziwiłeś ?
wzruszył ramionami
- Mówiłem że zaimponowałaś mi, jako kobieta poradziłaś sobie świetnie
Siedziałam i myślałam o całym dniu. Dalej nie mogę uwierzyć, że się ścigałam. Zabolało go, że dałam rade przejechać przez skrzyżowanie, ale i także na wyścigu. Nie chce się przyznać, ale wiem, że jest zaskoczony, że tak dobrze mi poszło.
Zresztą sama jestem zaskoczona.
Wjechaliśmy na nasz osiedle. Kilka domów od mojego rzekłam do Stylesa :
- Wysadź mnie tu - Nie pytał mnie o przyczynę. Byłam mu za to wdzięczna.
Styles zatrzymał samochód przy krawężniku. Spojrzałam na niego.
Miałam już plan.
Złapałam Haze za ramiona i usiadłam okrakiem na jego kolana. Jego członek wbił się w moją kobiecość. Ciarki przeszły mi po karku. Dobrze, że nie widział w ciemności mojego rumieńca na twarzy.
Przyglądał mi się bacznie.
Czemu mnie nie odpychasz ? - pytałam samą siebie.
Zbliżyłam swoją twarz do jego i dotknęłam swoimi ustami ust loczka. Chciałam wepchnąć swój język do jego ust, ale miał zaciśnięte zęby. Nie przejęłam się tym, wręcz przeciwnie, spodobało mi się to. Całowałam tylko wargi. Harry się poddał. Otworzył usta i tym razem mogłam wepchnąć swój język do jego ust. Nasze języki się zetknęły. Złapałam go za miękkie włosy podniecając się ich delikatnością.
Jego ręce złapały mnie za głowę, przyciągnął bardziej do siebie. Stylesa członek nacisnął na moje sekretne miejsce.
Co ja robię ? Harry specjalnie mnie prowokuję. Och sama to zaczęłaś idiotko!
Musze się od niego uwolnić. Oderwałam się od jego ust i nachyliłam do jego ucha. Przegryzłam lekko. Jęknął - Zafascynowana tym jęknięciem szepnęłam :
- To była zemsta i próba - Uśmiechnęłam się, otworzyłam drzwi kierowcy i miałam już wyjść, ale złapał mnie za zgłębienie kolana
- Nie pogrywaj mną - warknął - Bo będziesz tego żałowała.
Puścił moje kolana.
- Spierdalaj - powiedziałam i zeszłam z jego kolan. Stanęłam na ulicy i się wyprostowałam.
- Odegram się kiedyś - warknął i zamknął drzwi, z piskiem opon ruszył.
Zostawił mnie na środku ulicy.
- Sukinsyn - warknęłam i weszłam na chodnik.
kolejny będzie dłuższy, obiecuję.
Wdzięczna za komentarze będę ;)
*****************************************
Z perspektywy Izabelli:
Byłam druga.
Odetchnęłam ze strachu i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy znalazł się obok mnie Styles. Trząsł mną. Otworzyłam oczy i podniosłam brwi. Coś gadał, ale byłam głucha. Kręciło mi się w głowię, a w ustach czułam żółć.
Kiedy oprzytomniałam otworzyłam usta aby coś powiedzieć .
- Co? - wydukałam
- Wszystko z nią w porządku ? - spytał facet
- chyba tak - powiedział Styles - dobrze się czujesz ? - wrzasnął mi prosto do ucha.
Wzruszyłam ramionami. Wezbrała we mnie wściekłość i odepchnęłam zielonookiego od siebie.
- na pewno dobrze się czujesz ? - spytał jeden z kolesi
- znakomicie - odpowiedziałam cynicznie. Roześmiali się niektórzy.
- Uważaj na tą małą - Jeden z nich walną lekko łokciem w brzuch Stylesa, ale bardzo szybko został odepchnięty przez zdenerwowanego chłopaka.
- Spokojnie chłopcy, chyba trzeba się rozliczyć - Puścił oczko do mnie, a ja na ten gest wywróciłam oczami. Oparłam się o samochód mojego wroga, po piętnastu minutach nudzenia się i patrzenia w ziemię zobaczyłam duże, czarne buty loczka.
- Możemy już jechać? - nie uzyskałam odpowiedzi - Dupek! - wsiadłam do jego czarnego potwora. Brwi bruneta przybrały prostą linię.
Boże, rusz ten zgrabny tyłek. Dochodzi już dwudziesta! Chyba nie powiedziałam tego na głos? Jak na zawołanie znalazł się w samochodzie.
Skrzyżowałam na piersi ręce, ależ on mnie denerwuje!
Ruszył z piskiem opon. Ciężko było się nam przebić przez tłumy ludzi, ale pomału wydostaliśmy się.
Jest za zbyt cicho. Chyba pora się odezwać.
- Dlaczego ja ? - spytałam się
Kiedy nie odpowiedział, głośno westchnęłam.
- Czy chociaż raz byś mógł odpowiedzieć na moje pytanie ?! - odezwałam się podniosłym głosem.
Spojrzał na mnie z politowaniem...zaschło mi w gardle.
- Chciałaś się zabić ? - spytał nie odpowiadając na pytanie.
- Odpowiedz - Warknęłam.
Kiwnął głową
- Przejechałaś na skrzyżowaniu, zaimponowałaś mi - Prychnęłam - Byłem ciekaw na co cię stać- wzruszył ramionami.
- Tylko dlatego ? - wykrzyczałam - Te całe zamieszanie to twoja wina!
- To nie ja wpadłem w poślizg - warknął - więc nie zwalaj winy na mnie!
- Jakbyś mnie nie wezwał na pojedynek to nic by się nie stało.
- Toż nic się nie stało, żyjesz! - uśmiechnął się z drwiną. - Ale była też druga opcja - podrapał się po brodzie. Czyżby? - Mogłaś odmówić - Dotknął delikatnie mojego kolana, trzepnęłam go mocno po łapach. Roześmiał się głośno. - Lubię ostre panienki! - Walnęłam go pięścią w ramię.
Spiorunował mnie groźnie wzrokiem.
- Wszystkich zaskoczyłaś - przerwał krępującą ciszę - Mówili że dobrze ci poszło, jak na kobietę oczywiście - Bardzo szeroki uśmiech rozkwitł, ale bardzo szybko zrzedła mina gdy się ponownie odezwał - Ale wiedzieli, że nie pokonasz mnie - Prychnęłam. Pozostawię to bez komentarza!
Chociaż nie!
- Na zakręcie dałam radę...może bym wygrała - wzruszyłam ramionami.
Zaczął się śmiać.
- Nikt mnie jeszcze nie pokonał - Szczęka opadła mi do samej ziemi.
- Jeszcze zobaczymy - Powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. - A ty się zdziwiłeś ?
wzruszył ramionami
- Mówiłem że zaimponowałaś mi, jako kobieta poradziłaś sobie świetnie
Siedziałam i myślałam o całym dniu. Dalej nie mogę uwierzyć, że się ścigałam. Zabolało go, że dałam rade przejechać przez skrzyżowanie, ale i także na wyścigu. Nie chce się przyznać, ale wiem, że jest zaskoczony, że tak dobrze mi poszło.
Zresztą sama jestem zaskoczona.
Wjechaliśmy na nasz osiedle. Kilka domów od mojego rzekłam do Stylesa :
- Wysadź mnie tu - Nie pytał mnie o przyczynę. Byłam mu za to wdzięczna.
Styles zatrzymał samochód przy krawężniku. Spojrzałam na niego.
Miałam już plan.
Złapałam Haze za ramiona i usiadłam okrakiem na jego kolana. Jego członek wbił się w moją kobiecość. Ciarki przeszły mi po karku. Dobrze, że nie widział w ciemności mojego rumieńca na twarzy.
Przyglądał mi się bacznie.
Czemu mnie nie odpychasz ? - pytałam samą siebie.
Zbliżyłam swoją twarz do jego i dotknęłam swoimi ustami ust loczka. Chciałam wepchnąć swój język do jego ust, ale miał zaciśnięte zęby. Nie przejęłam się tym, wręcz przeciwnie, spodobało mi się to. Całowałam tylko wargi. Harry się poddał. Otworzył usta i tym razem mogłam wepchnąć swój język do jego ust. Nasze języki się zetknęły. Złapałam go za miękkie włosy podniecając się ich delikatnością.
Jego ręce złapały mnie za głowę, przyciągnął bardziej do siebie. Stylesa członek nacisnął na moje sekretne miejsce.
Co ja robię ? Harry specjalnie mnie prowokuję. Och sama to zaczęłaś idiotko!
Musze się od niego uwolnić. Oderwałam się od jego ust i nachyliłam do jego ucha. Przegryzłam lekko. Jęknął - Zafascynowana tym jęknięciem szepnęłam :
- To była zemsta i próba - Uśmiechnęłam się, otworzyłam drzwi kierowcy i miałam już wyjść, ale złapał mnie za zgłębienie kolana
- Nie pogrywaj mną - warknął - Bo będziesz tego żałowała.
Puścił moje kolana.
- Spierdalaj - powiedziałam i zeszłam z jego kolan. Stanęłam na ulicy i się wyprostowałam.
- Odegram się kiedyś - warknął i zamknął drzwi, z piskiem opon ruszył.
Zostawił mnie na środku ulicy.
- Sukinsyn - warknęłam i weszłam na chodnik.
czwartek, 9 lipca 2015
INFORMACJA
Moi drodzy jak widzicie to nie nowy rozdział ;)
Chcę udostępnić wam link aska, tam możecie się ze mną konsultować :) teraz już wiecie o co chodzi więc klikajcie http://ask.fm/als_blog ;)
Chcę udostępnić wam link aska, tam możecie się ze mną konsultować :) teraz już wiecie o co chodzi więc klikajcie http://ask.fm/als_blog ;)
czwartek, 25 czerwca 2015
Rozdział 29
Tak jak obiecałam jest rozdział ;)
Napiszcie w komentarzach opinię, wdzięczna bym była.
Miłego czytania :D
***************************************
Z perspektywy Nikol :
Wtorek :
Wyszłam ze szkoły i naciągnęłam kaptur na głowę. Gdy czyjaś dłoń zetknęła się z moim łokieć szybko odskoczyłam od tej osoby. Zobaczyłam uśmiechniętego Louisa.
- Wystraszyłeś mnie - wrzasnęłam i mocno odepchnęłam od siebie - nie rób tego więcej - dodałam po chwili
- Jedziesz ze mną ? - spytał. Wywróciłam oczami. No jasne zmieniaj temat.
Przegryzłam wargę i przeniosłam wzrok na Malika, właśnie szedł z jakąś laską w stronę motoru. Czy on jest normalny?
Po prostu ma branie, a może jednak tylko się bawi kobietami tak jak i mną?
Przestań o nim myśleć. Spojrzałam na Louisa
- Czemu nie ?
Uśmiechnął się i razem ruszyliśmy w stronę samochodu. Oczywiście Malik musi mieć zaparkowany motor obok własności Lu.
- Wskakuj mała - Powiedział gdy byliśmy na miejscu. Widziałam zaciśnięte zęby i pięści Mulata. Aby go bardziej rozwścieczyć uśmiechnęłam się do mojego kolegi.
- Widzimy się potem - Louis zwrócił się do motorzysty. Ten tylko kiwnął głową i wyrzucił niedopałka na ziemie.
Gdy siedziałam w samochodzie Zayn podał kask dla zgrabnej blondynki, wsiadł na motor i odpalił swojego przyjaciela. Z piskiem opon ruszył, a długonoga spiorunowała mnie wzrokiem i mocno przytuliła do pleców chłopaka. Prychnęłam.
- Gdzie jedziemy ? - spytałam gdy opuściliśmy parking.
- Na piwo - wzruszył ramionami - Malik i Sara też będą, ale potem.
Wolałabym nie. Tam gdzie Zayn tam i problemy.
Zmienił biegi. Jechaliśmy samochodem około dziesięciu minut. Zaparkowaliśmy przy opuszczonej ulicy.
Wyszłam z samochodu i gdy podeszłam do Lou, złapał mnie za łokieć.
- Co my tu robimy ? - zapytałam gdy weszliśmy do opuszczonego budynku. Te miejsce mi się nie podoba.
- Jest tutaj cos mojego - uśmiechnął się. Bierz co tutaj masz i spadajmy
W budynku ściany pomalowane sprayem. Graffiti to sztuka Nikola, sama tak nie umiesz. Jednak dzisiejsza młodzież jest utalentowana, ale całe te piękno psuje rozbite szkło i śmieci.
Louis podszedł do sterty worów i wyjął z pod nich brązową paczuszkę. Otworzył rozrywając papier.
- Tutaj jesteś - schował trawkę głęboko w kieszeń skurzanej kurtki. - Możemy już jechać - Wywróciłam teatralnie oczami i popchnęłam w stronę drzwi.
Po godzinie jazdy w końcu dojechaliśmy na miejsce. Jednak to my "potem" przyjechaliśmy, a nie Malik. Jego motor stał obok właściciela, który zadowalał się nielubianą przeze mnie blondynkę. Oczywiście nie byli sami, paru innych gości siedziało na schodach i popijało piwo.
Okolica była pusta, wątpię żeby ktoś mieszkał w zatłuszczonych budynkach. Zastanawia mnie dlaczego wybierają na spotkania tak okropne miejsca. Odpowiedzi uzyskałam od razu.
- Psy rzadko tutaj zaglądają, więc nie musimy zawracać sobie głowy że przyłapią nas na paleniu. - Oczywiście, że sama się nie domyśliłam. - Nie bój się - spiorunowałam go wzrokiem i chciałam zaprzeczyć, ale on tylko klepną mnie po kolanie - Napiłbym się piwa - Och - Wyskakuj.
Wyszliśmy i od razu paru chłopaków nas otoczyło.
- Masz towar? - Louis roześmiał się głośno, złapał kolegę za głowę i zrobił tak zwanego "byka" - Spierdalaj - Wyrwał się i popchnął go na mnie, dopiero po chwili roześmiani chłopacy zobaczyli mnie i jeden z nich poruszał brwiami.
- Może szybki numerek? - Jeden z nich zrobił krok do przodu, cofnęłam się.
- Wara od niej! - Malik przycisnął mnie mocno do swojej klatki piersiowej.
- Spokojnie stary, żartowałem - Widziałam strach w jego oczach. - Nie chce problemów.
Louis wkroczył do akcji od razu rozluźniła się atmosfera, ale Zayn nadal mocno ściskał moje łokcie.
- Chłopie wyluzuj - Louis szepnął do niego kładąc rękę na jego ramieniu, spojrzał na mnie z politowaniem i poszedł z kumplami zastawiając mnie z rozdrażnionym Malikiem.
- Po co tu przyjechałaś?! - odwrócił mnie gwałtownie. Jego tęczówki nie były brązowe, przybrały ciemniejszą barwę.
- To boli - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Jego ucisk na moich łokciach zelżał
- Odpowiedz! - Nie doczekał się odpowiedzi - To nie twoje towarzystwo do cholery - wybuchnął. Próbowałam się wyrwać
- Nie wiedziałam że tutaj przyjedziemy, wcale nie chce tutaj być więc przestań być takim dupkiem i puść mnie - Chciałam to delikatnie wyrazić, ale wyraziłam się ostrzej niż miało na początku wyglądać.
Nachylił się i szepnął do ucha
- Przesłyszałem się? - Złapał za moje biodra i przegryzł płatek ucha - Pytam się czy przesłyszałem się? - z trudnością pokręciłam głową
Powinnam go odepchnąć, odwrócić się, mieć najgłębiej w czterech literach, ale nie potrafię. Sam jego głos mnie podnieca.
Stado motyli rozpoczęło swój taniec, a dreszcze zagościły na całym ciele. Malik co ty ze mną robisz?
- Zayn! - Usłyszałam piskliwy głos dziewczyny. Odepchnęła mnie od niego i cały czar prysł. Może jej nie lubię, ale powinnam jej podziękować. - Dołącz do nas - spojrzała na mnie krzywo.
- Nie widzisz że rozmawiam? - Na jej policzkach zakwitł rumieniec. Uśmiechnęła się słodko. Myślisz, że to pomoże? Nie sądzę. Uśmiechnęłam się do niej chytrze, mulat to zauważył prychnął i przycisną do siebie blondynkę - Nie ważne - spojrzał na mnie groźnie - dokończę to potem - Niebieskooka dumnie podniosła głowę.
Ruszyłam tuż za nimi Usiadłam na schodach obok Louisa. Jeden z jego kumpli podał mi piwo. Otworzyłam je i wzięłam kilka sporych łyków.
- Wszystko w porządku? - zapytał się.
- Tak jasne - Nie jestem na niego zła za to że zostawił mnie z mulatem. Nie chciał kłócić się i go jeszcze bardziej rozwścieczać. Dlatego nie mam zamiaru się czepiać i mu to wypominać. - Kiedy wracamy? - Zaczyna się powoli ściemniać - Masz zamiar po alkoholu prowadzić?
- Zwolnij kobieto - Rozbawiłam go. Wzruszyłam ramionami i ponownie wzięłam parę łyków piwa. - Jeszcze chwile tutaj posiedzimy, nigdzie nam się nie spieszy - Przystojny wysoki brunet szturchnął Louis i dał lufkę z ziołem. Parę razy zaciągnął się wciągając trochę powietrza i przytrzymując dym przez pięć sekund w płucach. - Zajebiste. - Spojrzał na mnie - Paliłaś kiedyś? - Zarumieniłam się, głupio się przyznać że nigdy. - Musisz spróbować. Wzruszyłam ramionami. To nie musi być takie trudne. Przyłożyłam fifkę do ust i odpaliłam zapalniczkę, zaciągnęłam się bardzo mocno i przytrzymałam w płucach. Wypuściłam dym nosem, dziwny specyficzny smak i zapach. Powtórzyłam to samo jeszcze raz, gdy miałam po raz trzeci moje oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami.
Spuściłam wzrok na jego ręce, które są skrzyżowane na piersi. Przez cały ten czas musiał mnie obserwować i chyba wcale mu się nie podoba że palę. A co mi zależy. Zapaliłam po raz trzeci.
- Będę się już zbierał - Usłyszałam głos Zayna.
- Co tak szybko?
- Mam cos do załatwienia - Mówiąc przenikliwie patrzył na mnie. Dopiłam swoje piwo do końca - Nikola zbieraj się, jedziesz ze mną - Podszedł, złapał za łokieć i pociągnął do siebie. Zachwiałam się i wpadłam na jego klatkę piersiową. Zaciągnęłam się jego zapachem.
Jest jak narkotyk. Co ty pleciesz!
- Malik, odwiozę ją - Louis odezwał się
- Jesteś zjarany, nie pozwolę na to żeby cos jej się stało przez twoją głupotę! - powiedział ostrzej niż się spodziewałam.
- Okey - kiwnął głową - Zobaczymy się w szkole, trzymaj się Nika.
- Dobrze - powiedziałam z chrypą, było mi w tej chwili wszystko jedno - Źle się czuję - szepnęłam do mulata i oparłam się całym swoim ciężarem o zbudowanego chłopaka.
Zayn prychnął złapał jedną ręką za nogi drugą za plecy i przerzucił przez ramię. Pisnęłam zaskoczona.
- Co robisz, postaw mnie na ziemię! - Walnęłam go pięściami po plecach.
Klepnął mnie mocno po tyłku i ruszył w stronę motoru który był kilka metrów od schodów i ceglanej piramidy.
- Zamknij się! - Ma tupet.
Postawił mnie, nałożył kask na głowę i miał już mi pomóc wsiąść na motor, ale odepchnęłam jego ręce najdalej jak tylko mogłam.
- Nie jestem małym dzieckiem, poradzę sobie - Oczywiście musiałam wtedy poczuć zmęczenie, jasny gwint nawet język mi się plątał.
- Tak jasne - ponowił próbę podejścia do mnie. Nie odepchnęłam go, gdyż w każdej chwili mogę sobie guza nabić, albo siniaka - jesteś idiotką - warknął, zwinnie wskoczył na motor, odpalił i z piskiem tylnego koła ruszył.
- A zamknij się - szepnęłam bardziej do siebie.
Przytuliłam się mocno do Malika. Nawet nie chce wiedzie z jaką prędkością jechał.
Po dziesięciu minutach zatrzymał się. A temu co?
Szybko zeszłam z motoru. Samotna latarnia oświetliła nadal rozwścieczoną twarz mulata. Cofnęłam się krok do tyłu, nawet nie wiem kiedy znalazł się przy mnie. Złapał mnie za ramiona i mocno przycisnął do ściany.
- Pamiętasz naszą poprzednią rozmowę? - Mruknęłam w odpowiedzi. - Gdyby mnie tam nie było jak byś wróciła do domu? Jesteś nieodpowiedzialną idiotką wiesz?
- Zamknij się - Warknęłam. Nie chciałam tego powiedzieć. Wyprostował się i przekrzywił głowę i cmoknął.
- Nie ładnie. - jego ręce powędrowały pod moją bluzkę, a usta spoczęły na szyi. Brutalnie zaczął ją całować i zostawiać tak zwane malinki. - Co ty robisz, to boli! - nie miałam sił by go odepchnąć.
Tym razem przesadził, to nie było przyjemne.
Po chwili jego dłonie wylądowały na pośladkach, które mocno ścisnął. Podniósł do góry, swoje nogi musiałam skrzyżować na biodrach mężczyzny. Poprzestał całowanie mojej szyi. Wzięłam się na odwagę i dotknęłam palcami jego policzka.
- Mówił ci ktoś że jesteś pojebany? - Przegryzłam wargę. Jutro będę się martwić konsekwencjami. Dzięki ziołu i piwu jestem odważna, gdyby nie te bonusy nie byłabym wstanie odezwać.
Roześmiał się gardłowo, przybliżył swą twarz do mojej i złapał swoimi zębami za moją dolną wargę uwalniając przy tym. Przegryzł ją i przyssał się jak pijawka. Założyłam swoje ręce na szyi mulata.
- Nie przestajesz mnie zadziwiać. - odezwał się gdy odepchnął od ściany i pokierował w stronę motoru. Posadził na maszynie. Wziął do ręki kask i nałożył mi na głowę.
Jego ręce dotknęły wewnętrznej strony moich ud.
Uwolniłam go od swoich nóg, które były skrzyżowane na biodrach Zayna.
Zynie Maliku chyba nigdy ciebie nie zrozumiem!
Napiszcie w komentarzach opinię, wdzięczna bym była.
Miłego czytania :D
***************************************
Z perspektywy Nikol :
Wtorek :
Wyszłam ze szkoły i naciągnęłam kaptur na głowę. Gdy czyjaś dłoń zetknęła się z moim łokieć szybko odskoczyłam od tej osoby. Zobaczyłam uśmiechniętego Louisa.
- Wystraszyłeś mnie - wrzasnęłam i mocno odepchnęłam od siebie - nie rób tego więcej - dodałam po chwili
- Jedziesz ze mną ? - spytał. Wywróciłam oczami. No jasne zmieniaj temat.
Przegryzłam wargę i przeniosłam wzrok na Malika, właśnie szedł z jakąś laską w stronę motoru. Czy on jest normalny?
Po prostu ma branie, a może jednak tylko się bawi kobietami tak jak i mną?
Przestań o nim myśleć. Spojrzałam na Louisa
- Czemu nie ?
Uśmiechnął się i razem ruszyliśmy w stronę samochodu. Oczywiście Malik musi mieć zaparkowany motor obok własności Lu.
- Wskakuj mała - Powiedział gdy byliśmy na miejscu. Widziałam zaciśnięte zęby i pięści Mulata. Aby go bardziej rozwścieczyć uśmiechnęłam się do mojego kolegi.
- Widzimy się potem - Louis zwrócił się do motorzysty. Ten tylko kiwnął głową i wyrzucił niedopałka na ziemie.
Gdy siedziałam w samochodzie Zayn podał kask dla zgrabnej blondynki, wsiadł na motor i odpalił swojego przyjaciela. Z piskiem opon ruszył, a długonoga spiorunowała mnie wzrokiem i mocno przytuliła do pleców chłopaka. Prychnęłam.
- Gdzie jedziemy ? - spytałam gdy opuściliśmy parking.
- Na piwo - wzruszył ramionami - Malik i Sara też będą, ale potem.
Wolałabym nie. Tam gdzie Zayn tam i problemy.
Zmienił biegi. Jechaliśmy samochodem około dziesięciu minut. Zaparkowaliśmy przy opuszczonej ulicy.
Wyszłam z samochodu i gdy podeszłam do Lou, złapał mnie za łokieć.
- Co my tu robimy ? - zapytałam gdy weszliśmy do opuszczonego budynku. Te miejsce mi się nie podoba.
- Jest tutaj cos mojego - uśmiechnął się. Bierz co tutaj masz i spadajmy
W budynku ściany pomalowane sprayem. Graffiti to sztuka Nikola, sama tak nie umiesz. Jednak dzisiejsza młodzież jest utalentowana, ale całe te piękno psuje rozbite szkło i śmieci.
Louis podszedł do sterty worów i wyjął z pod nich brązową paczuszkę. Otworzył rozrywając papier.
- Tutaj jesteś - schował trawkę głęboko w kieszeń skurzanej kurtki. - Możemy już jechać - Wywróciłam teatralnie oczami i popchnęłam w stronę drzwi.
Po godzinie jazdy w końcu dojechaliśmy na miejsce. Jednak to my "potem" przyjechaliśmy, a nie Malik. Jego motor stał obok właściciela, który zadowalał się nielubianą przeze mnie blondynkę. Oczywiście nie byli sami, paru innych gości siedziało na schodach i popijało piwo.
Okolica była pusta, wątpię żeby ktoś mieszkał w zatłuszczonych budynkach. Zastanawia mnie dlaczego wybierają na spotkania tak okropne miejsca. Odpowiedzi uzyskałam od razu.
- Psy rzadko tutaj zaglądają, więc nie musimy zawracać sobie głowy że przyłapią nas na paleniu. - Oczywiście, że sama się nie domyśliłam. - Nie bój się - spiorunowałam go wzrokiem i chciałam zaprzeczyć, ale on tylko klepną mnie po kolanie - Napiłbym się piwa - Och - Wyskakuj.
Wyszliśmy i od razu paru chłopaków nas otoczyło.
- Masz towar? - Louis roześmiał się głośno, złapał kolegę za głowę i zrobił tak zwanego "byka" - Spierdalaj - Wyrwał się i popchnął go na mnie, dopiero po chwili roześmiani chłopacy zobaczyli mnie i jeden z nich poruszał brwiami.
- Może szybki numerek? - Jeden z nich zrobił krok do przodu, cofnęłam się.
- Wara od niej! - Malik przycisnął mnie mocno do swojej klatki piersiowej.
- Spokojnie stary, żartowałem - Widziałam strach w jego oczach. - Nie chce problemów.
Louis wkroczył do akcji od razu rozluźniła się atmosfera, ale Zayn nadal mocno ściskał moje łokcie.
- Chłopie wyluzuj - Louis szepnął do niego kładąc rękę na jego ramieniu, spojrzał na mnie z politowaniem i poszedł z kumplami zastawiając mnie z rozdrażnionym Malikiem.
- Po co tu przyjechałaś?! - odwrócił mnie gwałtownie. Jego tęczówki nie były brązowe, przybrały ciemniejszą barwę.
- To boli - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Jego ucisk na moich łokciach zelżał
- Odpowiedz! - Nie doczekał się odpowiedzi - To nie twoje towarzystwo do cholery - wybuchnął. Próbowałam się wyrwać
- Nie wiedziałam że tutaj przyjedziemy, wcale nie chce tutaj być więc przestań być takim dupkiem i puść mnie - Chciałam to delikatnie wyrazić, ale wyraziłam się ostrzej niż miało na początku wyglądać.
Nachylił się i szepnął do ucha
- Przesłyszałem się? - Złapał za moje biodra i przegryzł płatek ucha - Pytam się czy przesłyszałem się? - z trudnością pokręciłam głową
Powinnam go odepchnąć, odwrócić się, mieć najgłębiej w czterech literach, ale nie potrafię. Sam jego głos mnie podnieca.
Stado motyli rozpoczęło swój taniec, a dreszcze zagościły na całym ciele. Malik co ty ze mną robisz?
- Zayn! - Usłyszałam piskliwy głos dziewczyny. Odepchnęła mnie od niego i cały czar prysł. Może jej nie lubię, ale powinnam jej podziękować. - Dołącz do nas - spojrzała na mnie krzywo.
- Nie widzisz że rozmawiam? - Na jej policzkach zakwitł rumieniec. Uśmiechnęła się słodko. Myślisz, że to pomoże? Nie sądzę. Uśmiechnęłam się do niej chytrze, mulat to zauważył prychnął i przycisną do siebie blondynkę - Nie ważne - spojrzał na mnie groźnie - dokończę to potem - Niebieskooka dumnie podniosła głowę.
Ruszyłam tuż za nimi Usiadłam na schodach obok Louisa. Jeden z jego kumpli podał mi piwo. Otworzyłam je i wzięłam kilka sporych łyków.
- Wszystko w porządku? - zapytał się.
- Tak jasne - Nie jestem na niego zła za to że zostawił mnie z mulatem. Nie chciał kłócić się i go jeszcze bardziej rozwścieczać. Dlatego nie mam zamiaru się czepiać i mu to wypominać. - Kiedy wracamy? - Zaczyna się powoli ściemniać - Masz zamiar po alkoholu prowadzić?
- Zwolnij kobieto - Rozbawiłam go. Wzruszyłam ramionami i ponownie wzięłam parę łyków piwa. - Jeszcze chwile tutaj posiedzimy, nigdzie nam się nie spieszy - Przystojny wysoki brunet szturchnął Louis i dał lufkę z ziołem. Parę razy zaciągnął się wciągając trochę powietrza i przytrzymując dym przez pięć sekund w płucach. - Zajebiste. - Spojrzał na mnie - Paliłaś kiedyś? - Zarumieniłam się, głupio się przyznać że nigdy. - Musisz spróbować. Wzruszyłam ramionami. To nie musi być takie trudne. Przyłożyłam fifkę do ust i odpaliłam zapalniczkę, zaciągnęłam się bardzo mocno i przytrzymałam w płucach. Wypuściłam dym nosem, dziwny specyficzny smak i zapach. Powtórzyłam to samo jeszcze raz, gdy miałam po raz trzeci moje oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami.
Spuściłam wzrok na jego ręce, które są skrzyżowane na piersi. Przez cały ten czas musiał mnie obserwować i chyba wcale mu się nie podoba że palę. A co mi zależy. Zapaliłam po raz trzeci.
- Będę się już zbierał - Usłyszałam głos Zayna.
- Co tak szybko?
- Mam cos do załatwienia - Mówiąc przenikliwie patrzył na mnie. Dopiłam swoje piwo do końca - Nikola zbieraj się, jedziesz ze mną - Podszedł, złapał za łokieć i pociągnął do siebie. Zachwiałam się i wpadłam na jego klatkę piersiową. Zaciągnęłam się jego zapachem.
Jest jak narkotyk. Co ty pleciesz!
- Malik, odwiozę ją - Louis odezwał się
- Jesteś zjarany, nie pozwolę na to żeby cos jej się stało przez twoją głupotę! - powiedział ostrzej niż się spodziewałam.
- Okey - kiwnął głową - Zobaczymy się w szkole, trzymaj się Nika.
- Dobrze - powiedziałam z chrypą, było mi w tej chwili wszystko jedno - Źle się czuję - szepnęłam do mulata i oparłam się całym swoim ciężarem o zbudowanego chłopaka.
Zayn prychnął złapał jedną ręką za nogi drugą za plecy i przerzucił przez ramię. Pisnęłam zaskoczona.
- Co robisz, postaw mnie na ziemię! - Walnęłam go pięściami po plecach.
Klepnął mnie mocno po tyłku i ruszył w stronę motoru który był kilka metrów od schodów i ceglanej piramidy.
- Zamknij się! - Ma tupet.
Postawił mnie, nałożył kask na głowę i miał już mi pomóc wsiąść na motor, ale odepchnęłam jego ręce najdalej jak tylko mogłam.
- Nie jestem małym dzieckiem, poradzę sobie - Oczywiście musiałam wtedy poczuć zmęczenie, jasny gwint nawet język mi się plątał.
- Tak jasne - ponowił próbę podejścia do mnie. Nie odepchnęłam go, gdyż w każdej chwili mogę sobie guza nabić, albo siniaka - jesteś idiotką - warknął, zwinnie wskoczył na motor, odpalił i z piskiem tylnego koła ruszył.
- A zamknij się - szepnęłam bardziej do siebie.
Przytuliłam się mocno do Malika. Nawet nie chce wiedzie z jaką prędkością jechał.
Po dziesięciu minutach zatrzymał się. A temu co?
Szybko zeszłam z motoru. Samotna latarnia oświetliła nadal rozwścieczoną twarz mulata. Cofnęłam się krok do tyłu, nawet nie wiem kiedy znalazł się przy mnie. Złapał mnie za ramiona i mocno przycisnął do ściany.
- Pamiętasz naszą poprzednią rozmowę? - Mruknęłam w odpowiedzi. - Gdyby mnie tam nie było jak byś wróciła do domu? Jesteś nieodpowiedzialną idiotką wiesz?
- Zamknij się - Warknęłam. Nie chciałam tego powiedzieć. Wyprostował się i przekrzywił głowę i cmoknął.
- Nie ładnie. - jego ręce powędrowały pod moją bluzkę, a usta spoczęły na szyi. Brutalnie zaczął ją całować i zostawiać tak zwane malinki. - Co ty robisz, to boli! - nie miałam sił by go odepchnąć.
Tym razem przesadził, to nie było przyjemne.
Po chwili jego dłonie wylądowały na pośladkach, które mocno ścisnął. Podniósł do góry, swoje nogi musiałam skrzyżować na biodrach mężczyzny. Poprzestał całowanie mojej szyi. Wzięłam się na odwagę i dotknęłam palcami jego policzka.
- Mówił ci ktoś że jesteś pojebany? - Przegryzłam wargę. Jutro będę się martwić konsekwencjami. Dzięki ziołu i piwu jestem odważna, gdyby nie te bonusy nie byłabym wstanie odezwać.
Roześmiał się gardłowo, przybliżył swą twarz do mojej i złapał swoimi zębami za moją dolną wargę uwalniając przy tym. Przegryzł ją i przyssał się jak pijawka. Założyłam swoje ręce na szyi mulata.
- Nie przestajesz mnie zadziwiać. - odezwał się gdy odepchnął od ściany i pokierował w stronę motoru. Posadził na maszynie. Wziął do ręki kask i nałożył mi na głowę.
Jego ręce dotknęły wewnętrznej strony moich ud.
Uwolniłam go od swoich nóg, które były skrzyżowane na biodrach Zayna.
Zynie Maliku chyba nigdy ciebie nie zrozumiem!
poniedziałek, 15 czerwca 2015
Cześć,jeśli bezie troche komentarzy pod tym postem to obiecuje ze w wakacje albo juz w przyszlym tygodniu dokoncze to opo odrazu mowie ze bedzie okolo20 moze troche wiecej rozdzialow zalezy od was czy bede je dokanczala.Mam nadzieje ze jeszcze jednak tam jestescie i sory za bledy cos mam z klawiatura
czwartek, 2 kwietnia 2015
Niepewnosć i niezdecydownie
Nie mam pojęcia czy jest dalej sens pisania tego nieskładnego opowiadania czy czegoś tam. Nie wiem ile osób tak naprawdę czyta je i czeka na nie .I nie są to moje żale o to że mało kto je komentuje ,nie.Nie jestem tak jak inne bloggerki które tylko chcą miliony komentarzy i zapewnień że zajebiscie piszą i tak będą mówić że to nie prawda i pisać że ich pisanie to-to ,to-tamto. Na chwilę obecną mam zarys całego opowiadania w notatniku "szkic" ale trzeba go poprawić a to dużo roboty. I jeśli nie ma kto tego czytać lub jest ono bez sensu to zamknę bloga lub go usunę .Przepraszam ta wypowiedz pisemna jest nie poprawna stylistycznie i ortograficznie ale mam nadzieje że niektóre z was zrozumiały to co chciałam przekazać. I kocham was za to że niektóre z was czytały moje tandetne wypociny. To do ...przyszłości <3333
sobota, 31 stycznia 2015
Rozdział 28
Z perspektywy Izabell :
Idąc na drugie piętro zobaczyłam moją wychowawczynię.
- O jesteś Izabello - powiedziała - Choć ze mną.
- Gdzie ?
- Nie wiem co narozrabiałaś - przegryzła wargę - wezwał cię dyrektor. - odezwała się gdy szłyśmy po schodach.
- Dyrektor ? - wyszeptałam z trudem. Przecież ja nic nie zrobiłam.
- Tak, dyrektor.
- Ja nic nie zrobiłam! - Wrzasnęłam, a ona na mnie .
- Nie takim tonem - spojrzała na mnie groźnie.
Przewróciłam oczami i poszłam za wychowawczynią w stronę gabinetu. Wychowawczyni otworzyła szeroko drzwi, popchnęła mnie do środka. Dyrektor kiwnął głową, a gdy zrozumiała gest szybko wyszła.
Przy szafie po lewej stronie stał oparty Styles. Przełknęłam ślinę. Nie wiem czemu znalazłam się z loczkiem o tej samej porze u dyrektora, ale wiem że cos tu śmierdzi.
- Izabello Moradii? - tak, jakbyś nie wiedział.
- Tak proszę Pana?
Dopiero teraz zobaczyłam stojącą policję po mojej prawej stronię.
Zerknęłam na Stylesa pytająco. Nie mogłam nic z jego rys twarzy wyczytać.
- Zapewne domyślacie się z jakiego powodu policja zjawiła się w naszej szkole? - Spytał ostro dyrektor.
Jednocześnie z Harrym pokręciłam głową.
- Odsuń się od szafy i stań obok Izabelli.- zwrócił się do zielonookiego.
Oczywiście nie posłuchał się.
- No dobrze...niech może powiedzą panowie - Spojrzał na policjantów.
Kiwnęli głowami.
- Namierzyliśmy - wyczytał z zeszytu numery rejestracyjne i nazwy samochodów. Jeden był mój - Jesteście ich właścicielami ? - mruknęłam w odpowiedzi.
- dalej nie rozumiem, po co te zamieszanie? - Odezwał się chłopak, którego nienawidzę z całego swojego serca.
Policjanci nie odpowiedzieli na pytania.
- Dzisiaj o 08.43 na ulicy Mowie Stec zapanowało zamieszanie. Kabriolet - spojrzał na mnie jeden z policjantów - Przejechał na skrzyżowaniu kiedy było przejście dla pieszych. Na szczęście żaden z pasażerów i kierowców nie ucierpiał.
Potem spojrzał na Stylesa.
- Jechał pan z prędkością 140 km/g na terenie zabudowania, a można jeździć z prędkością 60 km/h - spojrzał do zeszytu. - wszystko się zgadza - dodał
Usłyszałam dzwonek na lekcje.
- Przykro mi, ale dostajecie mandat. Poproszę o prawo jazdy.
Jeszcze mi brakowała mandatu kurwa!
Zdjęłam torbę z ramienia, a loczek podszedł do policjanta i dał plastik. Znalazłam i dałam dla drugiego.
Zwrócili własność po kilku minutach. Po chwili dostaliśmy jakieś papierki. Mandat, a na rachunku kwota : 500 zł. Świetnie.
Skąd ja wezmę na to kasę? o to jest pytanie.
- Nie mam przy sobie pieniędzy - odezwałam się
- Rodzice zostali wezwani - dyrektor burknął.
Policjanci skinęli głową i wyszli z pokoju dyrektora.
- Który to już raz Harry ? - spytał
Po raz kolejny nie odpowiedział.
- mamy z tobą same kłopoty. Prowadzisz bójki, palisz na terenie szkoły i przyprowadzasz policje - powiedział z donośniejszym głosem - Powinienem cię wydalić ze szkoły! - wrzasnął
Dygnęłam. Harry oblizał wargi i spojrzał z pod byka na starszego mężczyznę.
- Nie wiem co z tobą zrobić - westchnął - To już trzeci raz i myślę, że nie będzie kolejnego ? - Zapytał, ale nie czekał na odpowiedz. Spojrzał na mnie.
- Izabello nie wiem też co się z tobą dzieje. Hormony buzują. - co ty możesz wiedzieć - Rozumiem to, ale jesteś kobietą .- Oczy wlepiłam w podłogę - Patrz na mnie - warknął. Spojrzałam.
Katem oka spojrzałam na Stylesa. Przyglądał mi się tak jak dyrektor
- Minął miesiąc odkąd chodzicie do szkoły...myślę, że się poprawicie - kiwnęłam głową.- Dam wam jeszcze jedną szansę.
- Harry ?
- Rozumiem - warknął.
- Dobrze...idźcie teraz na lekcję i po drodze powiedzcie dla rodziców, żeby przyszli. - Dyrektor podszedł do okna i podziwiał widoki.
Rodziców ? Zapomniałam. Obiecałam tacie, że będę grzeczna. Niezła awanturka mnie czeka w domu.
Odwróciłam się. Styles wyszedł bardzo szybko, a ja za nim. Tata stał i rozmawiał z ojcem loczka.
Spojrzeli na nas. Harry powiedział cos dla ojca i bez odpowiedzi poszedł na lekcje.
Podeszłam do taty.
- To nie moja wina - broniłam się
- A czyja ? - warknął - Idź do klasy. Prosto ze szkoły do domu
Ominął mnie i wszedł do pokoju.
Z perspektywy Nikol :
Piątek :
Wczoraj do szkoły przyjechała policja. Izabela i Harry cos narozrabiali. Dlatego wezwali tatę.
Dalej jestem pod wrażeniem. Nigdy ojca nie widziałam. To był pierwszy raz od siedemnastu lat. Jestem taka podekscytowana, tyle lat.
Nie chciałam aby widział mnie wiec się schowałam. Kiedyś się ujawnię, ale nie jestem jeszcze na to gotowa. Nie wiem gdzie mieszkają, ale kiedyś się dowiem, zgodziłam się do Londynu wyjechać włącznie dla niego.
Bella jest w kółku zainteresowania. Każdy mówi o policji. Chodzą ploty, że ścigała się z kolegą Zayna na skrzyżowaniu, ale nie wiem czy to prawda. Jedni powiadają, że to Bella przez skrzyżowanie przejechała nie przestrzegając przepisów drogowych, a Styles jechał z dużą prędkością na terenie zamieszkania, a zaś inni odwrotnie.
Zeszłam schodami z Bet i Grey.
- Palić mi się chce - Wyrwała mnie z zamyśleń Grey
Spojrzałam na nią z Bet. Poszłyśmy za szkołę, gdzie paliło już parę uczniów. Był tam Louis i Zayn. Odwróceni tyłem więc nie wiedzieli, że jestem w pobliżu.
Bet wyjęła z kieszeni bluzy paczkę papierosów. Wzięła sobie i zapaliła. Poczęstowała Grey, bez zarzutu wsadziła do ust. Potem skierowała paczkę w moją stronę. Zamiast zaprotestować i powiedzieć, że nie palę wzięłam jednego i odpaliłam zapalniczkę. Przyłożyłam papierosa do ust. Zaciągnęła się bardzo mocno.
Ukucnęłam tak jak dziewczyny i zadowalałam się papierosem. Spojrzałam na Malika, który przyglądał mi się. W jego czekoladowych oczach grała istna wściekłość, ale czemu ?
Zarumieniłam się, a dziewczyny to zobaczyły.
- Co jest ? - spytała Bet
- Nic - Powiedziałam przez zaciśnięte usta. Rzuciłam niedopałka na bazalt. Spojrzałam z góry na przykucnięte dziewczyny.
- Ja idę - oznajmiłam.
Nie patrząc na naburmuszonego Malika poszłam. Byłam na zakręcie gdy ktoś mnie popchnął na ścianę. Walnęłam plecami o twardą ścianę. Otworzyłam oczy, które zamknęłam niespodziewanie gdy dotknęłam ściany. Malik przyparł mnie rękoma jeszcze mocniej. Zbliżył usta do ucha.
- Chyba wyraziłem się jasno, żebyś nie paliła w mojej obecności. - wyszeptał dotykając ustami mojego ucha. Kiedy się wyprostował podniosłam brew pytająco.
Przypomniałam sobie.
Nie mówił mi nic podobnego, zaś pamiętam, że mówił bym nie paliła w jego samochodzie. Mam się podporządkować mu i nie palić w jego obecności?
- Puść mnie! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Wyraziłem się jasno? - warknął gdy nie odpowiedziałam.
Boje się, nie chce by mnie tak dalej traktował. Kiwnęłam głową. On się uśmiechnął i przegryzł zębami moja dolną wargę.
- Grzeczna dziewczynka - Wyszeptał mi w usta.
Cofnął się i zniknął.
Niektórzy uczniowie zauważyli to, ale nie byli zdziwieni, że jestem następną ofiarą Zayna Malika..
Odepchnęłam się od ściany wściekła na Malika.
Czemu on zawsze mi przegryza wargę? Do tej pory mnie jeszcze nie pocałował. Bawi się mną, a z innymi dziewczynami od razu dochodzi do sedna. Całuje je zaborczo i dotyka gdzie popadnie.
Spojrzałam w dal. Na parkingu bojowali się chłopacy. Ja ich kurde nie rozumiem...co jest fajnego w bijatyce ? Przecież to głupie.
Poszłam na boisko aby się przejść. Musiałam wszystko sobie przemyśleć. Ta przerwa na szczęście jest bardzo długa więc mam sporo czasu.
Kidy byłam już na boisku zobaczyłam jakąś parę za krzakami. Nie wiem co tam robili. Postanowiłam to sprawdzić. Zakradłam się i schowałam za drzewo. Wystawiłam głowę aby mieć lepszy widok. Para całowała się. Wyglądało to przekomicznie. Kiedy się bardziej przyjrzałam zobaczyłam, że dziewczyna zdejmuje bluzkę. Chłopak złapał dziewczynę za pośladki i podniósł.
Mają zamiar uprawiać seks w miejscu publicznym?!
Szczęka opadłą mi do samej ziemi, gdy zobaczyłam, że chłopak zdejmuję zwoją koszulkę i ukazują się szerokie bary i opalone plecy.
Nie sądziłam, że w Ladyńskich szkołach uprawia się seks. W Polsce jakby ktoś nakrył to po niecałych dziesięciu minutach by cała szkoła wiedziała.
Byli za krzakami więc żaden z gapiów nie mógł tego zobaczyć. Wybrali niezłe miejsce.
Co za idioci !!!
Uśmiechnęłam się i odeszłam od drzewa. Nie chciałam im przeszkadzać w czasie rozkoszy. Zadzwonił dzwonek. Zostawiłam za sobą kochanków i pobiegłam w stronę szkoły.
Z perspektywy Izabell :
Wtorek :
W szkole ucichło w sprawie policji. Styles wczoraj nie przyszedł do szkoły. W piątek tylko był na dwóch lekcjach, a potem pojechał na wagary z jakąś laską. Nie rozumiem go. Dyrektor dał mu jeszcze jedną szanse, a teraz jest jeszcze gorzej. Nie widzę go przy Maliku. Nadal się do siebie nie odzywają i chyba nie mają zamiaru się ze sobą godzić.
W czwartek przyjechała policja do szkoły. Po szkole od razu pojechałam do domu. Tata na mnie czekał. Internet i wszystkie bonusy były odłączone. Zrobił mi niezła awanturę. Od piątku wozi mnie do szkoły. Opuszcza ważne spotkania z rana i zadręcza się mną. Zabrał mi kluczyki od samochodu.
Po szkole musze wracać autobusem. Jest gorzej nisz przepuszczałam. Nie wiem czy tata mnie puści na bal. Dał mi dwa miesiące szlabanu. Jest strasznie uparty i nadopiekuńczy więc mogę się założyć, że nie pójdę na bal.
Będę się musiała jeszcze jego zapytać. Nie zostawię tego tak!
Najgorsze jest to, że Nikola może zobaczyć ojca. Nie wiem co mam zrobić aby się nie skapnęła. Zagrozić ?
Mózg zapełniony myślami, pytaniami i dalej do niczego nie doszłam.
Idąc w stronę przystanku obok mnie ktoś z piskiem opon zaparkował. Zerknęłam w tamtą stronę. Harry Styles wyszedł i złapał mnie za łokieć.
- Wsiadaj - warknął
Nie wiem czemu wsiadłam. Styles ruszył z pod przystanku. Spojrzałam na niego.
- Co jest ? - zapytałam
Nie odpowiedział.
- Odpowiedz - Syknęłam
Co za kretyn! Przez duże K.
Loczek przejechał obok szkoły, więc nie jedziemy do mojego domu?
Zacisnęłam zęby w mocnym uścisku i walnęłam pięściami w kolana
- Zatrzymaj samochód - Wrzasnęłam
wysyczał :
- Nie !!!
- Ty nic nie rozumiesz, ojciec mnie zabije jeśli nie przyjadę do domu po szkole. - powiedziałam
- Wymyśl coś - Warknął. Przewróciłam oczami. Jestem ciekawa gdzie on mnie wiezie. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
- Wymyśl coś - za papugowałam . - Bebe - wykrzywiłam się.
Wpadłam na pomysł.
Wyjęłam telefon. Dobrze, że mi chociaż go nie zabrał.
Napisałam SMS-a :
Hej tato. Dzisiaj mamy do dwudziestej trening w szkole
i muszę zostać. Przyjedziesz po mnie o 21 ? :)
Położyłam telefon pomiędzy kolanami i czekałam na wiadomość. Po minucie przyszła :
Myślę, że nie kłamiesz, ale dobrze możesz zostać
jeśli to konieczne. Przykro mi, ale o 21 pracuję
Mogę dopiero o 22 po ciebie przyjechać.
Dziękuje. Jakoś sobie poradzę z dojazdem do
domu.
Na tym skończyło się pisanie. Styles dodał gazu gdy minęliśmy teren zamieszkania.
- O dwudziestej drugiej mam być w domu - powiedziałam
Kiwnął głową. Więc słuchał.
Po godzinie znaleźliśmy się na upuszczonej ulicy gdzie stały samochody. Ludzie chodzili i podziwiali sportowe i zwykłe samochody.
Znowu wyścigi ?
Po co mnie tu zabrał, czemu mnie?
Skręciliśmy w prawo i przejechaliśmy pomiędzy samochodami, przechodzącymi ludźmi, którzy na powitanie klepali dłońmi maskę wyścigówki Stylesa.
Zaparkował między żółtą, a różową bryką. Wyszedł z samochodu. Tłumy ludzi podbiegło do Stylesa. Laski go całowały po policzku, a przystojni, napakowani mężczyźni kiwali głowami.
Nie chciałam tu sama siedzieć wiec wyszłam.
- A to kto? - Spytał Stylesa trzydziestolatek, gdy podeszłam.
- Przyjechałem z nią...mam wobec niej pewne zamiary - Szepnął do ucha starszego mężczyzny. Nie wiedział, że podsłuchuję. Zamiary ? Jakie kurwa zamiary ?
Kiwnął głową ze zrozumieniem.
- Więc dzisiaj się ścigasz ? - Spytał po prostu.
Loczek kiwnął głową.
- Swoim samochodem ?
Harry spojrzał na żółty samochód.
- Żółty - obszedł samochód i pokręcił głową - Nie nadaje się, a różowy - Spojrzał na wyścigówkę po drugiej stronię - Jest dla lasek. - Chłopcy się roześmiali - Oczywiście, że swoim gratem - Dokończył Styles.
On uważa swojego pięknego samochodu za grata? Przyjrzałam się. Jest prawie jak nowy.
- Dobra. - Wrzasnął coś do gliniarzy. Odciągnęli ludzi za ulice. Gdy na ulicy nie było ani jednego fana wyścigów facet spojrzał na Stylesa, a potem na publiczność
- Kto się zmierzy z niepokonanym Stylesem ? - wrzasnął
Zrobiło się strasznie głośno. Wszyscy przekrzykiwali siebie. Zerknęłam na Harrego, który pokręcił głową w stronę faceta.
- O co chodzi? - spytał się.
- Mam już na oku jedną osobę - Wrzasnął do gapiów, a potem spojrzał na mnie...
Byłam ciekawa kto to ?
- Chcesz się ścigać z kobietą? - wrzasnął
Ze mną?!
Kiwnął głową i ponownie spiorunował mnie wzrokiem.
- Żółty czy różowy? Który wybierasz? - Szczęka opadła mi do ziemi z wrażenia. Nie mogłam wydobyć z ust żadnego słowa.
Czy on mówi poważnie? Przecież ja nigdy się nie ścigałam.
- Ty na serio mówisz ? - spytałam
- Oczywiście. Wybieraj szybko, wszyscy się niecierpliwią - Skrzyżował ręce na piersi.
Chciałam zaprzeczyć. Nie chce się ścigać.
Styles przewrócił oczami.
- dziewczyna bierze żółtą wyścigówkę - Podjął decyzję za mnie.
Mężczyzna, który słuchał kiwnął głową.
- Nadaje się? - Potem spytał.
- Jeszcze zobaczymy - powiedział Styles i wsiadł do swojej wyścigówki. Nie zamknął drzwi za sobą.
- Wsiadaj - Pokazał na żółtodzioba .
Podeszłam do samochodu i nachyliłam głowę. Oparłam się rękoma o dach i powiedziałam :
- Ty oszalałeś? Przecież ja nie umiem się ścigać...prędzej się zabije - wyszeptałam bardziej do siebie.
- No to zrób tak abyś się nie zabiła - Odepchnął mnie i zamknął drzwi - Wsiadaj - wrzasnął
- Wsiadaj do samochodu, mała - powiedział mężczyzna.
Kopnęłam ze złością kamyk i zrobiłam o co prosili.
Trzydziestolatek usiadł obok i powiedział gdzie są napędy, aby jechać szybciej. Kiedy się oswoiłam z bryką, którą miałam obsłużyć pierwszy raz kiwnęłam głową, że rozumiem.
- Będziecie się ścigać dwa kilometry w tamtą stronę.- pokazał palcem na ulicę -Będzie tam ostry zakręt więc lepiej będzie jeśli przepuścisz Stylesa bo możesz się pomylić i skręcić gdzie indziej - Kiwnęłam głowa - Potem będzie jedna prosta. - wytłumaczył mi drogę, ale i dał parę wskazówek. - Nie mów nic Stylesowi - Uprzedził mnie.
Wysiadł z samochodu. Odpaliłam samochód i podjechałam pod metę. Styles już tam stał. Był po mojej prawej stronie.
Na środek wyszedł młody, wysoki blondyn z chorągiewką.
- Gotowi ? - wrzasnął. Tłum zaczął wiwatować i gwizdać. Spojrzał na mnie. Kiwnęłam głową na tak. Mój przeciwnik zrobił podobnie.
- Odpalić silniki - wrzasnął. Odpaliłam i miałam już przygotowaną nogę na pedale.
Zerknęłam na Stylesa, który patrzył przed siebie.
Kretyn jeden! Zabije go...wplatał mnie w takie gówno, że nie wiem czy dojadę do mety cała.
- Gotowi? - Usłyszałam. Blondyn podniósł flagę - Start! - wrzasnął
Nadusiłam pedał. Wystartowałam.
Styles oczywiście pierwszy. Jest doświadczony i zna się na tym.
Nadusiłam pedał mocniej i zmieniłam biegi. Chyba chciałam go zaatakować. Gdy miałam zamiar go wyminąć, zajechał mi drogę. Co za cwaniak. Zygzakował bym nie mogła go wyminąć. Gdy znaleźliśmy się za małym zakrętem wyjechaliśmy na prostą. Harry pewnie przydusił tego niezwykłego guzika bo zostawił mnie w tyle.
Ja też to powinnam zrobić. Przydusiłam żółty i załomotało kierownicą.
Doganiałam Stylesa, ale tym razem to ja jechałam zygzakiem. Kiedy się przyzwyczaiłam zobaczyłam kolejny ostry zakręt. Facet mnie przed nim ostrzegał. Kiedy loczek zakręcał, dodałam gazu. Przekręciłam mocno kierownice w lewą stronę. Koła wpadły w poślizg. Znalazłam się obok Stylesa. Nie miałam czasu na niego spojrzeć. Przydusiłam czarny guzik. Ostry zakręt minęłam i zobaczyłam prostą. Z dala widziałam zaskoczonych ludzi.
Napakowany koleś ostrzegał mnie przed czarnym guzikiem. Świat rozmazywał się pod jego wpływem. Haza został z tyłu . Przegoniłam go. Jak ja dałam rady?
- Łoooo - wrzasnęłam .
Byliśmy pięćdziesiąt metrów od mety gdy coś spadło. Przestraszyłam się i wpadłam w poślizg. Dwadzieścia metrów do mety, a ja musiałam wszystko schrzanić. Harry pokazał swoje nowe oblicze i nie wiem kiedy znalazł się przede mną. Zapomniałam, że prowadzę. Skręciłam niechcący kierownicą w prawą stronę. Jechałam bardzo szybko, jeszcze nigdy dotąd. Samochód ślizgał się na kołach jak po lodzie i robił kółka. Zobaczyłam metę. Bokiem samochodu przejechałam linię. Szybko zdjęłam stopę z pedała, a kierownice puściłam. Samochód się zatrzymał niemal przy bagażniku wyścigówy Stylesa.
Byłam druga.
Odetchnęłam ze strachu i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy znalazł się obok mnie Styles. Trząsł mną. Otworzyłam oczy i podniosłam brwi. Coś gadał, ale byłam głucha. Kręciło mi się w głowię, a w ustach czułam żółć.
Kiedy oprzytomniałam otworzyłam usta aby coś powiedzieć .
- Co? - wydukałam
- Wszystko z nią w porządku ? - spytał facet
- chyba tak - powiedział Styles - dobrze się czujesz ? - wrzasnął mi prosto do ucha.
Wzruszyłam ramionami. Wezbrała we mnie wściekłość. Odepchnęłam zielonookiego od siebie.
*********************************************
Cześć wszystkim.
Długo niedodawana rozdziałów. Przepraszam, ale niemiałam czasu. Dodaje kolejny. Jest trochę dłuższy niż dotychczas. Komentujcie i oceniajcie.
A i dużo jest błędów, ale raczej zrozumiecie co napisałam. Miłego czytanka kochani :*
Idąc na drugie piętro zobaczyłam moją wychowawczynię.
- O jesteś Izabello - powiedziała - Choć ze mną.
- Gdzie ?
- Nie wiem co narozrabiałaś - przegryzła wargę - wezwał cię dyrektor. - odezwała się gdy szłyśmy po schodach.
- Dyrektor ? - wyszeptałam z trudem. Przecież ja nic nie zrobiłam.
- Tak, dyrektor.
- Ja nic nie zrobiłam! - Wrzasnęłam, a ona na mnie .
- Nie takim tonem - spojrzała na mnie groźnie.
Przewróciłam oczami i poszłam za wychowawczynią w stronę gabinetu. Wychowawczyni otworzyła szeroko drzwi, popchnęła mnie do środka. Dyrektor kiwnął głową, a gdy zrozumiała gest szybko wyszła.
Przy szafie po lewej stronie stał oparty Styles. Przełknęłam ślinę. Nie wiem czemu znalazłam się z loczkiem o tej samej porze u dyrektora, ale wiem że cos tu śmierdzi.
- Izabello Moradii? - tak, jakbyś nie wiedział.
- Tak proszę Pana?
Dopiero teraz zobaczyłam stojącą policję po mojej prawej stronię.
Zerknęłam na Stylesa pytająco. Nie mogłam nic z jego rys twarzy wyczytać.
- Zapewne domyślacie się z jakiego powodu policja zjawiła się w naszej szkole? - Spytał ostro dyrektor.
Jednocześnie z Harrym pokręciłam głową.
- Odsuń się od szafy i stań obok Izabelli.- zwrócił się do zielonookiego.
Oczywiście nie posłuchał się.
- No dobrze...niech może powiedzą panowie - Spojrzał na policjantów.
Kiwnęli głowami.
- Namierzyliśmy - wyczytał z zeszytu numery rejestracyjne i nazwy samochodów. Jeden był mój - Jesteście ich właścicielami ? - mruknęłam w odpowiedzi.
- dalej nie rozumiem, po co te zamieszanie? - Odezwał się chłopak, którego nienawidzę z całego swojego serca.
Policjanci nie odpowiedzieli na pytania.
- Dzisiaj o 08.43 na ulicy Mowie Stec zapanowało zamieszanie. Kabriolet - spojrzał na mnie jeden z policjantów - Przejechał na skrzyżowaniu kiedy było przejście dla pieszych. Na szczęście żaden z pasażerów i kierowców nie ucierpiał.
Potem spojrzał na Stylesa.
- Jechał pan z prędkością 140 km/g na terenie zabudowania, a można jeździć z prędkością 60 km/h - spojrzał do zeszytu. - wszystko się zgadza - dodał
Usłyszałam dzwonek na lekcje.
- Przykro mi, ale dostajecie mandat. Poproszę o prawo jazdy.
Jeszcze mi brakowała mandatu kurwa!
Zdjęłam torbę z ramienia, a loczek podszedł do policjanta i dał plastik. Znalazłam i dałam dla drugiego.
Zwrócili własność po kilku minutach. Po chwili dostaliśmy jakieś papierki. Mandat, a na rachunku kwota : 500 zł. Świetnie.
Skąd ja wezmę na to kasę? o to jest pytanie.
- Nie mam przy sobie pieniędzy - odezwałam się
- Rodzice zostali wezwani - dyrektor burknął.
Policjanci skinęli głową i wyszli z pokoju dyrektora.
- Który to już raz Harry ? - spytał
Po raz kolejny nie odpowiedział.
- mamy z tobą same kłopoty. Prowadzisz bójki, palisz na terenie szkoły i przyprowadzasz policje - powiedział z donośniejszym głosem - Powinienem cię wydalić ze szkoły! - wrzasnął
Dygnęłam. Harry oblizał wargi i spojrzał z pod byka na starszego mężczyznę.
- Nie wiem co z tobą zrobić - westchnął - To już trzeci raz i myślę, że nie będzie kolejnego ? - Zapytał, ale nie czekał na odpowiedz. Spojrzał na mnie.
- Izabello nie wiem też co się z tobą dzieje. Hormony buzują. - co ty możesz wiedzieć - Rozumiem to, ale jesteś kobietą .- Oczy wlepiłam w podłogę - Patrz na mnie - warknął. Spojrzałam.
Katem oka spojrzałam na Stylesa. Przyglądał mi się tak jak dyrektor
- Minął miesiąc odkąd chodzicie do szkoły...myślę, że się poprawicie - kiwnęłam głową.- Dam wam jeszcze jedną szansę.
- Harry ?
- Rozumiem - warknął.
- Dobrze...idźcie teraz na lekcję i po drodze powiedzcie dla rodziców, żeby przyszli. - Dyrektor podszedł do okna i podziwiał widoki.
Rodziców ? Zapomniałam. Obiecałam tacie, że będę grzeczna. Niezła awanturka mnie czeka w domu.
Odwróciłam się. Styles wyszedł bardzo szybko, a ja za nim. Tata stał i rozmawiał z ojcem loczka.
Spojrzeli na nas. Harry powiedział cos dla ojca i bez odpowiedzi poszedł na lekcje.
Podeszłam do taty.
- To nie moja wina - broniłam się
- A czyja ? - warknął - Idź do klasy. Prosto ze szkoły do domu
Ominął mnie i wszedł do pokoju.
Z perspektywy Nikol :
Piątek :
Wczoraj do szkoły przyjechała policja. Izabela i Harry cos narozrabiali. Dlatego wezwali tatę.
Dalej jestem pod wrażeniem. Nigdy ojca nie widziałam. To był pierwszy raz od siedemnastu lat. Jestem taka podekscytowana, tyle lat.
Nie chciałam aby widział mnie wiec się schowałam. Kiedyś się ujawnię, ale nie jestem jeszcze na to gotowa. Nie wiem gdzie mieszkają, ale kiedyś się dowiem, zgodziłam się do Londynu wyjechać włącznie dla niego.
Bella jest w kółku zainteresowania. Każdy mówi o policji. Chodzą ploty, że ścigała się z kolegą Zayna na skrzyżowaniu, ale nie wiem czy to prawda. Jedni powiadają, że to Bella przez skrzyżowanie przejechała nie przestrzegając przepisów drogowych, a Styles jechał z dużą prędkością na terenie zamieszkania, a zaś inni odwrotnie.
Zeszłam schodami z Bet i Grey.
- Palić mi się chce - Wyrwała mnie z zamyśleń Grey
Spojrzałam na nią z Bet. Poszłyśmy za szkołę, gdzie paliło już parę uczniów. Był tam Louis i Zayn. Odwróceni tyłem więc nie wiedzieli, że jestem w pobliżu.
Bet wyjęła z kieszeni bluzy paczkę papierosów. Wzięła sobie i zapaliła. Poczęstowała Grey, bez zarzutu wsadziła do ust. Potem skierowała paczkę w moją stronę. Zamiast zaprotestować i powiedzieć, że nie palę wzięłam jednego i odpaliłam zapalniczkę. Przyłożyłam papierosa do ust. Zaciągnęła się bardzo mocno.
Ukucnęłam tak jak dziewczyny i zadowalałam się papierosem. Spojrzałam na Malika, który przyglądał mi się. W jego czekoladowych oczach grała istna wściekłość, ale czemu ?
Zarumieniłam się, a dziewczyny to zobaczyły.
- Co jest ? - spytała Bet
- Nic - Powiedziałam przez zaciśnięte usta. Rzuciłam niedopałka na bazalt. Spojrzałam z góry na przykucnięte dziewczyny.
- Ja idę - oznajmiłam.
Nie patrząc na naburmuszonego Malika poszłam. Byłam na zakręcie gdy ktoś mnie popchnął na ścianę. Walnęłam plecami o twardą ścianę. Otworzyłam oczy, które zamknęłam niespodziewanie gdy dotknęłam ściany. Malik przyparł mnie rękoma jeszcze mocniej. Zbliżył usta do ucha.
- Chyba wyraziłem się jasno, żebyś nie paliła w mojej obecności. - wyszeptał dotykając ustami mojego ucha. Kiedy się wyprostował podniosłam brew pytająco.
Przypomniałam sobie.
Nie mówił mi nic podobnego, zaś pamiętam, że mówił bym nie paliła w jego samochodzie. Mam się podporządkować mu i nie palić w jego obecności?
- Puść mnie! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Wyraziłem się jasno? - warknął gdy nie odpowiedziałam.
Boje się, nie chce by mnie tak dalej traktował. Kiwnęłam głową. On się uśmiechnął i przegryzł zębami moja dolną wargę.
- Grzeczna dziewczynka - Wyszeptał mi w usta.
Cofnął się i zniknął.
Niektórzy uczniowie zauważyli to, ale nie byli zdziwieni, że jestem następną ofiarą Zayna Malika..
Odepchnęłam się od ściany wściekła na Malika.
Czemu on zawsze mi przegryza wargę? Do tej pory mnie jeszcze nie pocałował. Bawi się mną, a z innymi dziewczynami od razu dochodzi do sedna. Całuje je zaborczo i dotyka gdzie popadnie.
Spojrzałam w dal. Na parkingu bojowali się chłopacy. Ja ich kurde nie rozumiem...co jest fajnego w bijatyce ? Przecież to głupie.
Poszłam na boisko aby się przejść. Musiałam wszystko sobie przemyśleć. Ta przerwa na szczęście jest bardzo długa więc mam sporo czasu.
Kidy byłam już na boisku zobaczyłam jakąś parę za krzakami. Nie wiem co tam robili. Postanowiłam to sprawdzić. Zakradłam się i schowałam za drzewo. Wystawiłam głowę aby mieć lepszy widok. Para całowała się. Wyglądało to przekomicznie. Kiedy się bardziej przyjrzałam zobaczyłam, że dziewczyna zdejmuje bluzkę. Chłopak złapał dziewczynę za pośladki i podniósł.
Mają zamiar uprawiać seks w miejscu publicznym?!
Szczęka opadłą mi do samej ziemi, gdy zobaczyłam, że chłopak zdejmuję zwoją koszulkę i ukazują się szerokie bary i opalone plecy.
Nie sądziłam, że w Ladyńskich szkołach uprawia się seks. W Polsce jakby ktoś nakrył to po niecałych dziesięciu minutach by cała szkoła wiedziała.
Byli za krzakami więc żaden z gapiów nie mógł tego zobaczyć. Wybrali niezłe miejsce.
Co za idioci !!!
Uśmiechnęłam się i odeszłam od drzewa. Nie chciałam im przeszkadzać w czasie rozkoszy. Zadzwonił dzwonek. Zostawiłam za sobą kochanków i pobiegłam w stronę szkoły.
Z perspektywy Izabell :
Wtorek :
W szkole ucichło w sprawie policji. Styles wczoraj nie przyszedł do szkoły. W piątek tylko był na dwóch lekcjach, a potem pojechał na wagary z jakąś laską. Nie rozumiem go. Dyrektor dał mu jeszcze jedną szanse, a teraz jest jeszcze gorzej. Nie widzę go przy Maliku. Nadal się do siebie nie odzywają i chyba nie mają zamiaru się ze sobą godzić.
W czwartek przyjechała policja do szkoły. Po szkole od razu pojechałam do domu. Tata na mnie czekał. Internet i wszystkie bonusy były odłączone. Zrobił mi niezła awanturę. Od piątku wozi mnie do szkoły. Opuszcza ważne spotkania z rana i zadręcza się mną. Zabrał mi kluczyki od samochodu.
Po szkole musze wracać autobusem. Jest gorzej nisz przepuszczałam. Nie wiem czy tata mnie puści na bal. Dał mi dwa miesiące szlabanu. Jest strasznie uparty i nadopiekuńczy więc mogę się założyć, że nie pójdę na bal.
Będę się musiała jeszcze jego zapytać. Nie zostawię tego tak!
Najgorsze jest to, że Nikola może zobaczyć ojca. Nie wiem co mam zrobić aby się nie skapnęła. Zagrozić ?
Mózg zapełniony myślami, pytaniami i dalej do niczego nie doszłam.
Idąc w stronę przystanku obok mnie ktoś z piskiem opon zaparkował. Zerknęłam w tamtą stronę. Harry Styles wyszedł i złapał mnie za łokieć.
- Wsiadaj - warknął
Nie wiem czemu wsiadłam. Styles ruszył z pod przystanku. Spojrzałam na niego.
- Co jest ? - zapytałam
Nie odpowiedział.
- Odpowiedz - Syknęłam
Co za kretyn! Przez duże K.
Loczek przejechał obok szkoły, więc nie jedziemy do mojego domu?
Zacisnęłam zęby w mocnym uścisku i walnęłam pięściami w kolana
- Zatrzymaj samochód - Wrzasnęłam
wysyczał :
- Nie !!!
- Ty nic nie rozumiesz, ojciec mnie zabije jeśli nie przyjadę do domu po szkole. - powiedziałam
- Wymyśl coś - Warknął. Przewróciłam oczami. Jestem ciekawa gdzie on mnie wiezie. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
- Wymyśl coś - za papugowałam . - Bebe - wykrzywiłam się.
Wpadłam na pomysł.
Wyjęłam telefon. Dobrze, że mi chociaż go nie zabrał.
Napisałam SMS-a :
Hej tato. Dzisiaj mamy do dwudziestej trening w szkole
i muszę zostać. Przyjedziesz po mnie o 21 ? :)
Położyłam telefon pomiędzy kolanami i czekałam na wiadomość. Po minucie przyszła :
Myślę, że nie kłamiesz, ale dobrze możesz zostać
jeśli to konieczne. Przykro mi, ale o 21 pracuję
Mogę dopiero o 22 po ciebie przyjechać.
Dziękuje. Jakoś sobie poradzę z dojazdem do
domu.
Na tym skończyło się pisanie. Styles dodał gazu gdy minęliśmy teren zamieszkania.
- O dwudziestej drugiej mam być w domu - powiedziałam
Kiwnął głową. Więc słuchał.
Po godzinie znaleźliśmy się na upuszczonej ulicy gdzie stały samochody. Ludzie chodzili i podziwiali sportowe i zwykłe samochody.
Znowu wyścigi ?
Po co mnie tu zabrał, czemu mnie?
Skręciliśmy w prawo i przejechaliśmy pomiędzy samochodami, przechodzącymi ludźmi, którzy na powitanie klepali dłońmi maskę wyścigówki Stylesa.
Zaparkował między żółtą, a różową bryką. Wyszedł z samochodu. Tłumy ludzi podbiegło do Stylesa. Laski go całowały po policzku, a przystojni, napakowani mężczyźni kiwali głowami.
Nie chciałam tu sama siedzieć wiec wyszłam.
- A to kto? - Spytał Stylesa trzydziestolatek, gdy podeszłam.
- Przyjechałem z nią...mam wobec niej pewne zamiary - Szepnął do ucha starszego mężczyzny. Nie wiedział, że podsłuchuję. Zamiary ? Jakie kurwa zamiary ?
Kiwnął głową ze zrozumieniem.
- Więc dzisiaj się ścigasz ? - Spytał po prostu.
Loczek kiwnął głową.
- Swoim samochodem ?
Harry spojrzał na żółty samochód.
- Żółty - obszedł samochód i pokręcił głową - Nie nadaje się, a różowy - Spojrzał na wyścigówkę po drugiej stronię - Jest dla lasek. - Chłopcy się roześmiali - Oczywiście, że swoim gratem - Dokończył Styles.
On uważa swojego pięknego samochodu za grata? Przyjrzałam się. Jest prawie jak nowy.
- Dobra. - Wrzasnął coś do gliniarzy. Odciągnęli ludzi za ulice. Gdy na ulicy nie było ani jednego fana wyścigów facet spojrzał na Stylesa, a potem na publiczność
- Kto się zmierzy z niepokonanym Stylesem ? - wrzasnął
Zrobiło się strasznie głośno. Wszyscy przekrzykiwali siebie. Zerknęłam na Harrego, który pokręcił głową w stronę faceta.
- O co chodzi? - spytał się.
- Mam już na oku jedną osobę - Wrzasnął do gapiów, a potem spojrzał na mnie...
Byłam ciekawa kto to ?
- Chcesz się ścigać z kobietą? - wrzasnął
Ze mną?!
Kiwnął głową i ponownie spiorunował mnie wzrokiem.
- Żółty czy różowy? Który wybierasz? - Szczęka opadła mi do ziemi z wrażenia. Nie mogłam wydobyć z ust żadnego słowa.
Czy on mówi poważnie? Przecież ja nigdy się nie ścigałam.
- Ty na serio mówisz ? - spytałam
- Oczywiście. Wybieraj szybko, wszyscy się niecierpliwią - Skrzyżował ręce na piersi.
Chciałam zaprzeczyć. Nie chce się ścigać.
Styles przewrócił oczami.
- dziewczyna bierze żółtą wyścigówkę - Podjął decyzję za mnie.
Mężczyzna, który słuchał kiwnął głową.
- Nadaje się? - Potem spytał.
- Jeszcze zobaczymy - powiedział Styles i wsiadł do swojej wyścigówki. Nie zamknął drzwi za sobą.
- Wsiadaj - Pokazał na żółtodzioba .
Podeszłam do samochodu i nachyliłam głowę. Oparłam się rękoma o dach i powiedziałam :
- Ty oszalałeś? Przecież ja nie umiem się ścigać...prędzej się zabije - wyszeptałam bardziej do siebie.
- No to zrób tak abyś się nie zabiła - Odepchnął mnie i zamknął drzwi - Wsiadaj - wrzasnął
- Wsiadaj do samochodu, mała - powiedział mężczyzna.
Kopnęłam ze złością kamyk i zrobiłam o co prosili.
Trzydziestolatek usiadł obok i powiedział gdzie są napędy, aby jechać szybciej. Kiedy się oswoiłam z bryką, którą miałam obsłużyć pierwszy raz kiwnęłam głową, że rozumiem.
- Będziecie się ścigać dwa kilometry w tamtą stronę.- pokazał palcem na ulicę -Będzie tam ostry zakręt więc lepiej będzie jeśli przepuścisz Stylesa bo możesz się pomylić i skręcić gdzie indziej - Kiwnęłam głowa - Potem będzie jedna prosta. - wytłumaczył mi drogę, ale i dał parę wskazówek. - Nie mów nic Stylesowi - Uprzedził mnie.
Wysiadł z samochodu. Odpaliłam samochód i podjechałam pod metę. Styles już tam stał. Był po mojej prawej stronie.
Na środek wyszedł młody, wysoki blondyn z chorągiewką.
- Gotowi ? - wrzasnął. Tłum zaczął wiwatować i gwizdać. Spojrzał na mnie. Kiwnęłam głową na tak. Mój przeciwnik zrobił podobnie.
- Odpalić silniki - wrzasnął. Odpaliłam i miałam już przygotowaną nogę na pedale.
Zerknęłam na Stylesa, który patrzył przed siebie.
Kretyn jeden! Zabije go...wplatał mnie w takie gówno, że nie wiem czy dojadę do mety cała.
- Gotowi? - Usłyszałam. Blondyn podniósł flagę - Start! - wrzasnął
Nadusiłam pedał. Wystartowałam.
Styles oczywiście pierwszy. Jest doświadczony i zna się na tym.
Nadusiłam pedał mocniej i zmieniłam biegi. Chyba chciałam go zaatakować. Gdy miałam zamiar go wyminąć, zajechał mi drogę. Co za cwaniak. Zygzakował bym nie mogła go wyminąć. Gdy znaleźliśmy się za małym zakrętem wyjechaliśmy na prostą. Harry pewnie przydusił tego niezwykłego guzika bo zostawił mnie w tyle.
Ja też to powinnam zrobić. Przydusiłam żółty i załomotało kierownicą.
Doganiałam Stylesa, ale tym razem to ja jechałam zygzakiem. Kiedy się przyzwyczaiłam zobaczyłam kolejny ostry zakręt. Facet mnie przed nim ostrzegał. Kiedy loczek zakręcał, dodałam gazu. Przekręciłam mocno kierownice w lewą stronę. Koła wpadły w poślizg. Znalazłam się obok Stylesa. Nie miałam czasu na niego spojrzeć. Przydusiłam czarny guzik. Ostry zakręt minęłam i zobaczyłam prostą. Z dala widziałam zaskoczonych ludzi.
Napakowany koleś ostrzegał mnie przed czarnym guzikiem. Świat rozmazywał się pod jego wpływem. Haza został z tyłu . Przegoniłam go. Jak ja dałam rady?
- Łoooo - wrzasnęłam .
Byliśmy pięćdziesiąt metrów od mety gdy coś spadło. Przestraszyłam się i wpadłam w poślizg. Dwadzieścia metrów do mety, a ja musiałam wszystko schrzanić. Harry pokazał swoje nowe oblicze i nie wiem kiedy znalazł się przede mną. Zapomniałam, że prowadzę. Skręciłam niechcący kierownicą w prawą stronę. Jechałam bardzo szybko, jeszcze nigdy dotąd. Samochód ślizgał się na kołach jak po lodzie i robił kółka. Zobaczyłam metę. Bokiem samochodu przejechałam linię. Szybko zdjęłam stopę z pedała, a kierownice puściłam. Samochód się zatrzymał niemal przy bagażniku wyścigówy Stylesa.
Byłam druga.
Odetchnęłam ze strachu i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy znalazł się obok mnie Styles. Trząsł mną. Otworzyłam oczy i podniosłam brwi. Coś gadał, ale byłam głucha. Kręciło mi się w głowię, a w ustach czułam żółć.
Kiedy oprzytomniałam otworzyłam usta aby coś powiedzieć .
- Co? - wydukałam
- Wszystko z nią w porządku ? - spytał facet
- chyba tak - powiedział Styles - dobrze się czujesz ? - wrzasnął mi prosto do ucha.
Wzruszyłam ramionami. Wezbrała we mnie wściekłość. Odepchnęłam zielonookiego od siebie.
*********************************************
Cześć wszystkim.
Długo niedodawana rozdziałów. Przepraszam, ale niemiałam czasu. Dodaje kolejny. Jest trochę dłuższy niż dotychczas. Komentujcie i oceniajcie.
A i dużo jest błędów, ale raczej zrozumiecie co napisałam. Miłego czytanka kochani :*
sobota, 3 stycznia 2015
Rozdział 27
Z perspektywy Nikol :
Czwartek :
Wysiadłam z samochodu. Po drodze szukałam Malika, ale nie było go. Myślałam o nim dużo. Wczoraj bardzo mnie wystraszył. Był napity więc nie wiedział co robi. Był brutalny, jeszcze nigdy go takiego nie widziałam, ale nadal paru rzeczy nie rozumiem. Wiedział kim jestem, a całował mnie.
Tego właśnie nie rozumiem. Codziennie z rana jest oparty o murek, ale teraz go nie ma. Może to z mojego powodu ?
Minęły dwie lekcje, a nadal nie wiem czy w szkole jest Malik. Wyszłam na dwór i poszłam do Liama Peyna, który mnie zawołał. Oparłam się o jego samochód
- Jedziesz z nami po szkole ? - spytał
- A gdzie ?
Wzruszył ramionami
- Na piwo - powiedział. Pokręciłam głową
- Nie mogę dzisiaj - Skłamałam. Nie chciało mi się nigdzie jeździć. Po wczorajszym się jeszcze nie otrząsnęłam.
- Szkoda...- Wzruszył ramionami - Masz partnera na bal ? - dodał po chwili
Pokręciłam głową
- Chciałabyś ze mną ? - spytał
Spojrzałam na niego. Dopiero teraz mogę go opisać.
Brązowe , podkręcone włosy. Grzywka ułożona w prawa stronę. Chciałabym je poczochrać i zobaczyć czy są takie jak myślę, to znaczy : miękkie i gęste.
Oczy piwne i gęste rzęsy. Wyższy o głowę i chudy.
zawsze chodzi w koszuli w kratkę.
Gdy zauważył, że się mu przyglądam, uśmiechnął się. Zęby ma proste i białe.
Ale z niego przystojniak. Może nie jest ładniejszy od Zayna Malika. Malik jest przystojniejszy. Wyobraziłam go sobie. Pokazała mi się jego sylwetka.
Czarne jak węgiel włosy wpadały w oko. Nie były długie ani za krótkie. Grzywka postawiona i roztrzepana do góry. Mały zarost i te zmysłowe usta. Gęste rzęsy i czekoladowe oczy.
Wysoki to on jest. Dosięgam mu tylko do ramion. Wydawało mi się, że jestem wysoka.
Tak jak każdy chłopak w Londynie chodzi w rurkach i trampkach...
- To jak ? - usłyszałam z dala głos Peynego. Otrząsnęłam się , a potem spojrzałam.
- Eee...ale z czym ?
- Mówię o balu...chcesz ze mną ?
Spojrzałam na swoje trampki. Powinnam się zgodzić ? Może nikt mnie nie zaprosi. Zastanawiałam się minutę.
- Czemu nie ?
- Wiec się zgadzasz ?
- Ehe - Uśmiechnęłam się - A czemu się mnie pytasz ?
- Bardzo cię lubię - wzruszył ramionami i dodał - Ty mi przyszłaś pierwsza do głowy
Wydęłam usta kiwając głową. Spojrzałam na szkołę. Zobaczyłam Malika, a za nim moją siostrę.
Przecież się nie lubią. Widać było, że gadają ze sobą.
Nie jestem zazdrośnicą !!! Spojrzałam na Liama, który się mi przyglądał. Patrzył na moje usta, a potem oblizał dolną wargę. Uśmiechnęłam się...
Nachylił się i miał mnie już pocałować, ale zadzwonił dzwonek.
Dziękuje ci Boże - wrzasnęłam w myślach.
Liam skrzywił się z niezadowoleniem. Odwróciłam głowę i odepchnęłam od samochodu.
- Musze lecieć - Podniósł brew pytająco. Kiwnęłam głową i rzuciłam się biegiem w stronę szkoły.
Musiałam czmychnąć. Jakby nie dzwonek pewnie byśmy się całowali. Nie powstrzymałabym go bo jego usta bardzo zachęcały. Kiedy znalazłam się w szkole westchnęłam z niedowierzeniem. Co ja wyprawiam ?
A jeśli będzie chciał to powtórzyć, co ja zrobię ?
Weszłam do klasy. Mieliśmy teraz biologie. Uczniowie zajęli miejsca, a tymczasem nauczycielka rozdawała testy. Wgl zapomniałam o sprawdzianie. Na 100% dostane pałę.
Wyszłam z klasy jako ostatnia. Zobaczyłam Kate, pomachała do mnie. Poszłyśmy razem na dwór. Usiadłyśmy na ławkę.
- Coś się stało ? - spytałam. Kate była smutna.
Westchnęła.
- Jest ok...
- Powiedz - Powiedziałam głośniej
- Niall mnie unika - wydukała przez zaciśnięte usta. Otworzyłam buzię, ale potem zamknęłam. Nie wiedziałam co powiedzieć
- Czemu ? Przecież gadaliśmy już dwa razy, a teraz - Schowała twarz w dłoniach - Jak mnie tylko zobaczy to omija.
Poklepałam plecy koleżanki. Podoba się jej Niall Horran, ale to taka sama gnida jak wszyscy. Potrafią tylko złamać komuś serce. Dobrze, że ja nie mam takich problemów.
- Co mam zrobić ?
- Nie wiem...ja bym dała sobie spokój - Rozszerzyły się jej oczy
- Dać spokój ? - powiedziała z niedowierzeniem - Oszalałaś...ja nie umiem tak. - kopnęła mocno kamyk.
- czemu właśnie on ? - spytałam
- Mówiłam ci już. Ten sukinsyn bardzo mi się podoba - Uśmiechnęła się na mnie spojrzała. Nie rozumiem jej czasem. Znowu jest uśmiechnięta - Masz rację. Powinnam dać sobie z nim spokój. Podrywacz za dychę - Odrzekła. - Dobra nie będę już ci truła życia. Opowiadaj co u ciebie ?
Spojrzałam na nią z ukosa.
- Szczerze to nic
Okłamałam ją...dzieje się bardzo dużo, tyle, że nie chce mi się wszystkiego opowiadać.
- Nic, a nic ? - Pokręciłam głową i dostrzegłam wysokiego mężczyznę. Szedł w stronę szkoły.
Miał na oko czterdzieści lat. Gdzieś już widziałam tego mężczyznę. Zmarszczyłam nosa i oczy aby bardziej go było widać. Wytrzeszczyłam oczy gdy rozpoznałam. Od jedenastu lat oglądam zdjęcie swojego taty. Czy to on ?
Wstałam szybko z ławki i schowałam za drzewo.
- Co ty robisz ? - spytała Kate
Uciszyłam ją.
Mój tata wyglądał tak samo jak na zdjęciu. Tyle, że na czarnych włosach wydatniały się letkie, pojedyncze siwe włosy. Włosy roztrzepane do szyi . Wyglądał jak wszyscy młodzi mężczyźni.
Co on robił w szkole ? Pewnie narozrabiała Izabella, że go wezwano.
Przepraszam że tu wcale nie zaglądam wybaczcie postaram się dodawać częściej.
Dziękuje za te komentarze pod 26 rozdziałem wzruszyły mnie myślałam że nikomu nie podoba się to yyy moje bazgroły, jeszcze moja głowa i ręka nie jest wprawna i jest dużo błędów ale mam nadzieję że nie zwracacie na to zbyt wielkiej uwagi i nie obrażę się jeśli
trochę pokrytykujecie. No więc życzę miłego dnia/wieczoru/nocy zależnie kiedy to przeczytałyście. Dziękuje że jesteście
Subskrybuj:
Posty (Atom)